[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Sam, popatrz na mnie, do diabła! Staram się ci pomóc.Martwię się o ciebie.Przedwczoraj, w Richmond, odchodziłaś od zmysłów ze zmartwienia.Nie chciałaś uwierzyć, że płód jest w stanie kontrolować twoje zachowanie.Mówiłaś, że czujesz się jak marionetka, że to ohydne uczucie.W porządku, przyznaję, że niewłaściwie cię zrozumiałem.Nie zdawałem sobie sprawy, że tak zareagujesz.Chyba do przedwczoraj nie doceniałem, jaki wpływ wywierają na ciebie koszmary, ćwiczenia, zalew informacji znikąd.Jeżeli jednak podjęłaś stanowczą decyzję, że poddasz się aborcji, dlaczego tego nie zrobiłaś?– Czy to ważne?– Ważne, do cholery!Długo zastanawiała się nad odpowiedzią.Podniosła wzrok znad dokumentacji i uśmiechnęła się do Brysona.– Przecież sam odwiodłeś mnie od tego zamiaru, Jon.– Co?! – wykrzyknął zaskoczony.– Przyszło mi to do głowy w szpitalu, gdy czekałam na pielęgniarkę.Wszystko, co powiedziałeś, jest prawdą.Z moim dzieckiem nigdy nie działo się nic niezwykłego, to wszystko rozgrywało się wyłącznie w mojej wyobraźni.Sny się nie liczą, a informacje, które przychodziły mi do głowy, na pewno musiałam poznać na zajęciach podczas studiów.Przecież sam tak powiedziałeś.Zmiany emocjonalne są u ciężarnych kobiet czymś całkowicie normalnym.Co najważniejsze, sam mnie przekonałeś, że dziecko nie mogłoby mnie skrzywdzić.Powiedziałeś przecież, że w ten sposób szkodziłoby samemu sobie, czyż nie?Przytaczała te argumenty z pełną samozadowolenia miną.Bryson zdał sobie sprawę, że ona wierzy w każde wypowiadane słowo.Znikły dotychczasowe obawy i przygnębienie albo zostały skrzętnie ukryte.Wypuścił z rąk jej dłonie i cofnął się w kąt laboratorium, gdzie czekała na niego pani Rutledge.– Nie do wiary – wyszeptał.– Powtarza jak papuga to, co jej powiedziałem.Naśladuje mnie doskonale, tylko wywróciła wszystko do góry nogami.Nie podoba mi się to, Rosie.Naprawdę się rozmyśliła.– I co pan zrobi?– Zadzwonię do jej ginekologa i dowiem się, co się stało.Po wyjściu Samanthy Bryson skontaktował się z doktorem Pritchardem.Ginekolog zachowywał się z uwagą i szacunkiem.Poinformował Brysona, że Samantha została przyjęta do szpitala z dopełnieniem wszelkich formalności.Podczas gdy salowy przygotowywał wózek noszowy, pacjentka najwidoczniej ubrała się i wymknęła niepostrzeżenie z budynku.Ginekolog zakładał, że po prostu się rozmyśliła; widział podobne zachowanie już wiele razy.Nie próbowano jej odszukać, by nakłonić do ostatecznego poddania się zabiegowi.Taka próba zawierałaby element przymusu, niedopuszczalny z medycznego i moralnego punktu widzenia.Niektóre pacjentki wracały, inne donaszały ciąże.Stopień wykazanej przez Samanthę ambiwalencji mógł w opinii położnika świadczyć o ukrytych problemach psychologicznych.Bryson podziękował doktorowi Pritchardowi i powtórzył rozmowę pani Rutledge.– Chyba doszedłbym do takich samych wniosków: że Samantha ma niezbyt dobrze poukładane w głowie – stwierdził.– Nie zastanawiał się pan, czy nie powiedzieć mu o dialogu z komputerem?– Nie.Wystarczy, że Pritchard uważa Sam za nieco niezrównoważoną.Nie chciałbym, żeby pomyślał to samo o mnie.Poza tym na pewno zna się na badaniach snu tak samo, jak ja na rozmazie Papanicolau.Na dodatek cały problem stał się nieco akademicki, nie uważasz?– Dlaczego? Co może ją powstrzymywać.– Pani Rutledge urwała w pół zdania, domyśliwszy się odpowiedzi na swoje pytanie.– Właśnie, Rosie.Sesje snu Samanthy muszą się skończyć.Jeżeli przerwiemy badania, ustanie komunikacja pomiędzy komputerem a płodem, i w rezultacie pewnie szybko zaniknie również wpływ dziecka na zachowanie Samanthy – o ile rzeczywiście istnieje.– Nie martwi się pan niedokończeniem badań?– Och, może trochę.I tak mogę przedstawić wnioski podczas jesiennej konferencji.Sam znaczy jednak dla mnie o wiele więcej niż końcowe wyniki badań.Nadal obstaję przy twierdzeniu, że nie grozi jej żadne fizyczne niebezpieczeństwo, ale sposób, w jaki dziecko kontroluje jej postępowanie, może pociągnąć za sobą rozchwianie emocjonalne, i to mi wystarcza do podjęcia decyzji.Gdy Samantha przyszła do laboratorium następnego ranka, by kontynuować opracowywanie wyników badań z innymi ochotnikami, sprawiała wrażenie zupełnie spokojnej.Zachowywała się prawie normalnie, tylko w jej ruchach dawało się zauważyć ślady niepokoju.O czwartej po południu zapytała Brysona, czy może przystąpić do kolejnej sesji snu.– Po co, Sam? Badania się skończyły.– Dzięki nim się uspokajam i czuję się bardziej odprężona.Tak uprzejmie, jak tylko potrafił, Bryson odmówił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl