[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym jednak razem Garion zatrzymał się przepuszczając resztę.Sięgnął pod stopień i podniósł kamienną płytkę, która stanowiła część stopnia.Zajrzał pod spód i ujrzał okrągły kamień wielkości laskowego orzecha.Garion wsadził go do kieszeni i położył płytkę na swoim miejscu.Zauważył, że dwa inne stopnie były zniszczone w środku, lecz ten nie, i zastanowił się, przez ile lat, a może wieków starzec po nim stąpał.Podążył na górę czując wewnętrzne zadowolenie.- Co robiłeś? - spytał Belgarath.- Mocowałem ten stopień - odparł Garion.Wręczył starcowi okrągły kamyk.- Chwiał się, ponieważ pod spodem leżał ten kamyk.Teraz jest nieruchomy.- Będzie mi brakowało tego schodka, Garionie - poskarżył się dziadek.Marszcząc brwi popatrzył na kamyk.- Och - powiedział - teraz pamiętam.Położyłem go pod tym schodkiem celowo.- Po co? - spytała Ce’Nedra.- To diament, Ce’Nedro.- Belgarath wzruszył ramionami.- Chciałem zobaczyć, ile czasu zajmie rozdrobnienie go na proszek.- Diament? - wysapała z błyskiem w oczach.- Możesz go wziąć, jeśli chcesz - rzekł rzucając go do niej.Jeśli wziąć pod uwagę tolnedrańskie pochodzenie Ce’Nedry, zachowała się niezwykle.- Nie, dziękuję, Belgaracie - rzekła.- Nie chcę, byś rozstawał się ze starym przyjacielem.Gdy będziemy wracać, położymy go tam, gdzie był.Belgarath roześmiał się.Geran i młody wilczek bawili się przy jednym z okien.Zabawa wymagała sporo zręczności i wilk oszukiwał, ile się dało, starając się skorzystać z każdej okazji, aby polizać twarz i szyję Gerana, co zawsze wywoływało u chłopca salwy chichotów.Poledra rozglądała się po zaśmieconym pokoju.- Dobrze jest znaleźć się z powrotem w domu - odezwała się.Czule głaskała oparcie krzesła podrapanego sowimi szponami.- Prawie tysiąc lat spędziłam w tym miejscu - powiedziała Garionowi.- Co tu robiłaś, babciu? - spytała Ce’Nedra, która zaczęła bezwiednie naśladować Gariona.- Obserwowałam go - powiedziała kobieta o brązowych włosach.- Wiedziałam, że w końcu odwróci się i mnie dostrzeże.Nie sądziłam naprawdę, że zabierze mu to tak wiele czasu.W końcu musiałam zrobić coś niezwykłego, aby zwrócić na siebie uwagę.- Co takiego?- Zmieniłam to - rzekła Poledra dotykając jedną ręką piersi.- Wydawał się bardziej zainteresowany mną jako kobietą niż wtedy, kiedy byłam sową, czy wilkiem.- Zawsze chciałem cię o coś zapytać - powiedział Belgarath.- Kiedy się spotkaliśmy, nie było w pobliżu innych wilków.Co ty tam robiłaś?- Czekałam na ciebie.Zamrugał oczami.- Wiedziałaś, że nadchodzę?- Oczywiście.- Kiedy to było? - spytała Ce’Nedra.- Tuż po tym, jak Torak skradł Aldurowi Klejnot - odparł Belgarath, wyraźnie zaprzątnięty czymś innym.- Mój Pan wysłał mnie na północ, abym poinformował Belara o tym, co się stało.Przeistoczyłem się w wilka, aby szybciej się tam dostać.Spotkaliśmy się z Poledrą mniej więcej tam, gdzie teraz jest północna Algaria.- Spojrzał na swą żonę.- Kto ci powiedział, że nadchodzę? - spytał.- Nikt nie musiał mi tego mówić, Belgaracie - odparła.- Rodząc się wiedziałam, że przyjdziesz pewnego dnia.Oczywiście zajęło ci to trochę czasu.- Rozejrzała się krytycznie.-Myślę, że powinniśmy trochę tu posprzątać - zaproponowała.- A te okna koniecznie wymagają zasłon.- Widzisz? - zwrócił się Belgarath do Gariona.Po wielu pocałunkach, przytulaniach i odrobinie łez, Ce’Nedra wzięła na ręce Gerana, Garion zawołał wilka i zaczęli schodzić po schodach.- Och - odezwał się Garion mniej więcej w połowie drogi - Daj mi ten diament.Położę go tam, gdzie jego miejsce.- Czy zwykły kamyk nie przyniósłby tego samego skutku, Garionie? - W jej oczach pojawiły się nagle tolnedrańskie błyski.- Ce’Nedro, jeśli tak bardzo chcesz mieć diament, kupię ci.- Wiem, Garionie, lecz jeśli zatrzymam ten, będę mieć dwa.Roześmiał się, stanowczo wyjął diament z zaciśniętej piąstki i położył go pod stopniem.Dosiedli koni i oddalili się wolno, ogrzewani jasnym wiosennym słońcem.Ce’Nedra trzymała Gerana przed sobą, a wilk biegł obok, od czasu do czasu odskakując w bok w pogoni za zwinnymi zającami.Odjechawszy spory kawałek Garion usłyszał znajomy szept.Powstrzymał Chretienne.- Ce’Nedro - rzekł wskazując do tyłu na wieżę - popatrz.Odwróciła się.- Nic nie widzę.- Poczekaj.Zaraz wyjdą.- Wyjdą?- Babcia i dziadek.O, wychodzą.Dwa wilki wyskoczyły z otwartych drzwi wieży i puściły się pędem przez trawiastą równinę biegnąc łeb w łeb.W ich ruchach widać było bezgraniczną radość.- Myślałam, że zabiorą się do sprzątania - powiedziała Ce’Nedra.- To jest ważniejsze, Ce’Nedro.Znacznie ważniejsze.Dotarli do domu tuż przez zachodem słońca.Durnik nadal pracował w polu.Z kuchni doleciał ich słodki śpiew Polgary i odgłosy wieczornej krzątaniny.Ce’Nedra weszła do środka, a Garion i wilczek pobiegli do Durnika.Tego wieczoru posiłek składał się z pieczonej gęsi i wszelkich pasujących do niej dodatków, czyli gęstego sosu, przeróżnych warzyw i świeżo wypieczonego chleba, jeszcze gorącego tuż po wyjęciu z pieca i okapującego masłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl