[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z pewnością nie miał zamiaru przywracać pier­wotnego zastosowania wyprutemu zamkowi!- Dobra robota, Gath! Zorganizujemy ci wpis na tę listę chorych, żebyś mógł bez przerwy tę piłę doskonalić.Tej nocy, której skończysz pracę.Arth przerwał mu pośpiesznie komentarzem na temat po­gody.Chwilę później w pobliżu przeszli dwaj strażnicy.Więź­niowie z wielkim zainteresowaniem pochylali się nad talerza­mi z jedzeniem, aż żołnierze zniknęli im z oczu.Gdy okolica znowu była czysta, Dennis chciał puścić piłę w obieg, żeby każdy ją obejrzał.Jednak wszyscy, poza Sigelem, uprzejmie odmówili.Przeciętni mieszkańcy tego świata wyraźnie czuli w stosunku do tych, którzy tworzyli „istotę” narzędzia - rzemieślników, zajmujących się wytwarzaniem rzeczy w ich pierwotnej formie, a nie późniejszym ich zużywaniem - coś w rodzaju zabobonnego lęku.Prawdopodobnie ci więźniowie widzieli w zamku błyskawicznym czystą magię, gdyż jego działanie opierało się na zasadzie, z którą dotych­czas się nie zetknęli.Dennis oddał zamek Gathowi, który przyjął go z entu­zjazmem.Potem przerwa na posiłek dobiegła końca.Strażnicy zaczęli ich wzywać z powrotem do pracy.Obecnie zajęcie Dennisa polegało na atakowaniu zbroi tępo zakończoną włócznią.Dowcip krył się w tym, że te zbroje znajdowały się na żołnierzach, którzy byli ich właścicielami! To była naprawdę ekscytująca praca.Jeżeli uderzył zbyt moc­no - tak, że żołnierza to zabolało - był chlastany batem, jeśli zaś zbyt słabo, obrzucano go wyzwiskami i pogróżkami.- Od tej pory kolejno obejmujemy warty nad Gathem, żeby mógł bez przeszkód pracować - powiedział Dennis, wstając od stołu.- I dostarczamy mu świeżego drewna, które będzie mógł ciąć.Resztę planu omówimy później.Wszyscy członkowie komitetu ucieczkowego skinęli gło­wami.W ich oczach to on był w tym towarzystwie czarow­nikiem.Strażnicy krzyknęli ponaglająco i Dennis pośpieszył do swej pracy.Jedną z kar za opieszałość było odebranie więź­niowi jego własności osobistej.Mimo iż w tej chwili nosił równie prymitywny strój jak większość z pozostałych, po­zwolono mu zatrzymać jego własne ubranie, żeby w wolnych chwilach mógł je „zużywać”.Ostatnią rzeczą, jakiej sobie życzył, była jego strata.*Trzy godziny po posiłku zabrzmiał dzwon, obwieszczając początek nabożeństwa.Ubrany w czerwone szaty więzienny kapelan ustawił w pobliżu wejścia do zamku przenośny ołtarz, po czym wielkim głosem wezwał wiernych, by się wokół niego zebrali.Ci, którzy nie uczestniczyli w ceremonii, musieli nadal pracować, więc mimo nagłej fali zupełnie niestosownych chichotów niemal wszyscy więźniowie natychmiast porzucili narzędzia i niespiesznie skierowali się ku miejscu zgroma­dzenia.Nieliczni, między innymi złodziej Arth, pozostali przy pracy w ogródku, potrząsając głowami i mrucząc pod nosem z dezaprobatą.Dennis chciał przyjrzeć się nabożeństwu, me widział jednak sposobu, żeby uczestniczyć w nim wyłącznie w charakterze widza, gdyż więźniowie śpiewali i bili pokłony przed rzędem drewnianych i kamiennych figurek.W końcu zdecydował, że zostanie ze Stivyungiem Sigelem.Godzinę temu obaj zostali przydzieleni do rąbania drewna siekierami typu jaskiniowego i pod czujnym okiem straż­ników.- Nie wygląda na to, żeby nasi więzienni współtowarzy­sze podchodzili nadmiernie serio do państwowej religii - zauważył Dennis półgłosem.Sigel zgiął nad głową swe potężne ramiona i szerokim łukiem opuścił siekierę, śląc na wszystkie strony drewniane odłamki.Wyglądał nieco niedorzecznie, rąbiąc drewno w na­leżącym do barona Kremera wspaniałym stroju, ale była to część jego obowiązków.Władca Zuslik nie życzył sobie, żeby ubrania mu sztywniały, a po takim ich wykorzystaniu będą z pewnością miękkie i przyjemne.- Pod rządami starego księcia mieszkańcy Zuslik przyzwyczaili się do dość swobodnego traktowania religii - od­powiedział Sigel.- Jednak ojciec i dziadek Kremera natych­miast po wkroczeniu tutaj zaczęli obsypywać kościół i gildie przywilejami, co jest dość zabawne, gdyż ci pomocni górale nigdy przedtem nie byli ludźmi zanadto religijnymi.Dennis skinął głową.To był znajomy schemat postępowa­nia.W ziemskiej historii często się zdarzało, że barbarzyńcy po dokonaniu podboju stawali się najbardziej zagorzałymi obrońcami panującej na zajętym terytorium religii.Podniósł siekierę nad głowę i uderzył nią w swój pień.Tępe kamienne ostrze odbiło się, niemal nie zostawiając śladu.- Przypuszczam, że ty również nie jesteś wierzący? - spytał Sigela.Farmer wzruszył ramionami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl