[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przystanął, a Tesalczyk wykorzystując sytuację wytrącił mu miecz z ręki.Karpskoczył po broń, lecz przeciwnik go uprzedził i podbiegłszy do bariery, podał miecz jakiemuśbogatemu obywatelowi siedzącemu w pierwszym rzędzie miejsc zarezerwowanych dla rycerzy.Następnie powrócił do miłej zabawy drażnienia się z bezbronnym przeciwnikiem.Sieć gwizdałaKarpiowi koło głowy, a trójząb kłuł raz tu, raz tam.Karp jednak nie tracił ducha i raz nawet o małonie wyrwał Tesalczykowi trójzęba.Sieciarz parł teraz przeciwnika w kierunku naszej loży, chcącgo pod nią jak najefektowniej uśmiercić.- Dość tego - zdecydowała Liwia.- Dość tej zabawy.Teraz powinien już skończyć.Tesalczyk nie potrzebował zachęty.Równocześnie zawinął siatkę koło głowy Karpia itrójzębem wymierzył cios w brzuch przeciwnika.Nagle amfiteatr aż zatrząsł się od krzyku.Karpchwycił siatkę prawą ręką, uskoczył w tył i z całej siły uderzył z dołu w drzewce trójzęba, o stopęlub dwie od ręki przeciwnika.Broń śmignęła Tesalczykowi ponad głową, zawirowała w powietrzui dygocąc utkwiła w drzewie bariery.Sieciarz stał chwilę osłupiały, następnie, pozostawiając siećprzeciwnikowi, skoczył po trójząb.Ale Karp był już przy nim i ostrym guzem tarczy uderzyłTesalczyka między żebra.Ten z jękiem padł na kolana.Karp, który od siły uderzenia aż sięzatoczył, już odzyskał równowagę i z całym rozmachem grzmotnął sieciarza tarczą w kark.- Ubił go jak królika! - zawołał August.- Nic podobnego w życiu nie widziałem.A możeś tywidziała - zwrócił się do Liwii - co? Ubił go! Słowo daję, zatłukł go na śmierć!118 Tesalczyk rzeczywiście już nie żył.Przypuszczałem, że Liwia będzie niezadowolona ztakiego wyniku walki, ale powiedziała tylko:- Dobrze mu tak.Oto jak się wychodzi na lekceważeniu przeciwnika.Zawiódł mnie.Aleprzynajmniej oszczędziłam pięćset sztuk złota.To też coś warte.Kulminacyjnym punktem tego popołudnia była walka między dwoma należącymi do dwóchwrogich sobie plemion zakładnikami niemieckimi, którzy dobrowolnie się zgłosili, żeby stoczyć naarenie śmiertelny pojedynek.Nie był to popis szermierczej zręczności, lecz barbarzyńska rąbanina.Walczyli miecz przeciwko toporowi i mieli obaj wąskie, bogato zdobione tarcze na lewymramieniu.Walka była o tyle interesująca, że zwykli wojownicy niemieccy posługują się tylkodzirytem o cienkim drzewcu i wąskim grocie.Topór o szerokim ostrzu i długi miecz wskazywałyna wysoką godność walczących.Jeden z nich, płowy olbrzym, uporał się w krótkim czasie zprzeciwnikiem, masakrując powalonego w okropny sposób, zanim mu wreszcie strzaskał karkuderzeniem topora.Na oklaski publiczności odpowiedział łamanym językiem, przeplatającrzymską gwarę żołnierską niemieckimi wyrazami.Dowiedzieliśmy się, że jest sławnymwojownikiem w swej ojczyznie, że zabił w bitwie sześciu Rzymian, wśród nich jednego oficera, azakładnikiem został tylko przez zawistnego stryja, który jest naczelnikiem plemienia.Terazwyzywa każdego Rzymianina rycerskiego stanu, aby się z nim zmierzył z mieczem w ręku, gdyżchce dopełnić szczęśliwej siódemki.Pierwszy wskoczył na arenę młody oficer sztabowy z dobrej, ale podupadłej rodziny,nazwiskiem Kasjusz Cherea.Podbiegł do naszej loży i prosił o pozwolenie przyjęcia wyzwania.Ojciec jego, wyjaśnił, zginął w Niemczech, walcząc pod dowództwem tego znamienitego generała,ku którego czci urządzono dzisiejsze igrzyska; w dowód miłości synowskiej pragnąłby poświęcićtego samochwała cieniom ojca.Kasjusz był znany jako dobry szermierz.Często widywałem go naPolu Marsowym.Germanik spytał najpierw Augusta, a następnie mnie o zdanie; kiedy cesarzwyraził zgodę, a ja mruknąłem coś w tym samym sensie, polecił Kasjuszowi przywdziać zbroję.Oficer udał się do ubieralni i wrócił za chwilę w zbroi Karpia i z jego mieczem, które sobiepożyczył na pomyślną wróżbę.Walka, jaka teraz się toczyła na arenie, przewyższała wszystko, co nam pokazali zawodowiszermierze.Niemiec zadawał potężne ciosy swoim wielkim mieczem, lecz Kasjusz parował jetarczą, a równocześnie usiłował ugodzić przeciwnika w nie osłonięte miejsca; ten jednak byłrównie zwinny jak silny i Kasjusz pod nawałą ciosów dwukrotnie aż przykląkł.Tłum zamarł wmilczeniu jak podczas uroczystego nabożeństwa; w amfiteatrze słychać było tylko szczęk mieczy igłuche dudnienie tarcz.119 - Obawiam się, że nie da rady Niemcowi - odezwał się półgłosem August.- Szkoda, żeśmypozwolili na tę walkę.Jeżeli Kasjusz zginie, wiadomość o jego śmierci wywoła na froncie bardzoniedobre wrażenie.Wtem Kasjusz pośliznął się w kałuży krwi i upadł na wznak.Niemiec stanął nad nimokrakiem i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl