[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teorii tej nigdy jednak w pełni nie udowodniono, gdyż sam grobowiec mógł być późniejszym dodatkiem.Tak czy inaczej, zbudowano go tysiące lat przedtem, zanim nasz gatunek wyruszył w kosmos!— Na Terrze nigdy nie znaleziono pozostałości po Pionierach — zaprotestował Thanel.— Żadne taśmy historyczne nie wspominają o takich odkryciach.— Może nigdy nie rozpoznaliśmy takich pozostałości.Ale… — Borton pokręcił głową.— Co teraz wiadomo o Terrze, oprócz informacji z wielokrotnie kopiowanych taśm, w części już prawie legendarnych? Niemniej jednak — i jest to również zdumiewające — w krainie, gdzie stała ta piramida — wskazał na obraz — oddawano niegdyś cześć bogom, których przedstawiano w postaci istot z ludzkimi ciałami i głowami zwierząt lub ptaków.W rzeczy samej czczono tam kociogłową boginię Sekhmet, Thotha z głową ptaka, jaszczurczego Seta…— Przecież pierwszy zwiadowca, nanosząc na mapę te planety, nazwał je zgodnie ze starym obyczajem, który nakazywał nadawać układom imiona starożytnych bogów! — wtrącił Foss.— To prawda.Zwiadowcy nazywali planety tak, jak im przyszła fantazja, czerpiąc imiona z taśm, które zabierali ze sobą dla zabicia nudy kosmicznych podróży.A człowiek, który nazwał ten układ, zapewne lubił terrańską historię.Z drugiej strony, mógł pozostawać pod jakimś wpływem — Borton znów potrząsnął głową.— Może nigdy się nie dowiemy prawdy o przeszłości, niemniej jednak jest to odkrycie, które może mieć związek z tajemnicami bardzo zamierzchłych czasów, a może nawet naszych początków!— Możemy nie mieć okazji dowiedzieć się czegokolwiek, jeśli natychmiast nie dotrzemy do sedna kilku współczesnych tajemnic! — odparł Foss.Zauważyłem, że odwracał głowę od kotary, jakby czekająca za nią kobieta mogła go zmusić, aby znów przyszedł do niej.Druciki mojego czepca nie były już rozgrzane, czułem się jednak źle w tej komnacie i chciałem ją opuścić.— Ta korona na jej czole… — Thanel przestąpił z nogi na nogę, jakby chciał znów rzucić okiem na tajemniczą istotę.Zobaczyłem, że Borton przecząco pokręcił głową.— Moim zdaniem to jakieś niezwykle czułe urządzenie komunikacyjne.Co o tym sądzisz, Laird?— Niewątpliwie… — zaczął drugi oficer Patrolu.— Nie czuł pan reakcji swojej siatki ochronnej? Omal się nie przepaliła, powstrzymując taką energię.A co z koronami, które noszą pozostali? — Odwrócił się do mnie.— Też są żywe… poruszają się?— Nie przypuszczam.Mają inny kształt.— Chcę zobaczyć ciało obcego, w którym jest uwięziony Griss — wtrącił się Foss.— Jest w następnej komorze?Potrząsnąłem głową.Nie miałem pojęcia, ani jak się wchodzi do wnętrza kryształowej piramidy, ani do pozostałych komnat za jej ścianami.Były jeszcze jedne drzwi obok tych ze znakiem kota.Aczkolwiek znajdowały się jedne obok drugich… podczas gdy sale stykały się narożnikami… jak…Foss nie czekał na moje wskazówki i prześlizgnął się pod drzwiami wyjściowymi.Szybko poszliśmy w jego ślady.Thanel opuścił wrota, które zamknęły się znacznie łatwiej niż otworzyły.Foss manipulował już przy drugich drzwiach.Otwierały się równie niechętnie, co pierwsze, ale wreszcie się podniosły.Nie ujrzeliśmy jednak komnaty wypełnionej skarbami, lecz bardzo wąskie przejście, tak ciasne, że można się było nim przeciskać tylko bokiem.Korytarz zakręcał w prawo, a dalej widać było drugie drzwi zasłonięte kotarą.— Czy to te? — spytał Foss.— Nie — wytężałem pamięć.— Chyba następne.Przecisnęliśmy się między ścianami do kolejnego ostrego zakrętu, aż dotarliśmy do miejsca, z którego niewątpliwie ujrzelibyśmy dokładnie przed sobą komnatę kobiety kota, gdybyśmy mogli przeniknąć wzrokiem lite ściany.Znajdowały się tam kolejne drzwi, tym razem ze znakiem ptaka.Trzeci zakręt i znaleźliśmy się u celu poszukiwań — przy drzwiach z symbolem jaszczura.— To tutaj!Otworzenie tych drzwi było dwukrotnie trudniejsze, gdyż mieliśmy mało miejsca, aby się poruszać.Ja i Foss wytężyliśmy jednak wszystkie siły i wreszcie wrota się uniosły.Znów znaleźliśmy się w umeblowanym pokoju.Nie marnowaliśmy jednak czasu na oglądanie skarbów, lecz czym prędzej weszliśmy za zasłonę do drugiego pomieszczenia.Zobaczyłem głowę w koronie i nagie barki człowieka, który siedział na tronie, wbijając nieruchomy wzrok w przestrzeń za kryształową ścianą.Foss obszedł siedzącego dookoła, żeby spojrzeć mu w twarz.Jego korona nie miała ruchomych części i nic nie wskazywało, abyśmy znaleźli coś więcej niż idealnie zachowane szczątki obcej formy życia.Zobaczyłem jednak, że twarz kapitana się zmieniła, i domyśliłem się, że zrozumiał wyraz jej oczu i zdjęła go taka sama zgroza jak wcześniej mnie.— Griss! — syknął cicho.Nie miałem ochoty oglądać tego, na co Foss patrzył z tak ponurą zawziętością, wiedziałem jednak, że muszę.Okrążyłem pomału krzesło z drugiej strony i spojrzałem w te udręczone oczy.Tak, to był Griss… wciąż przytomny, wciąż świadomy tego, co się z nim dzieje! Sam dwukrotnie doświadczyłem zamiany ciał, lecz obydwie odbyły się za moją zgodą i miały na celu dobro.Gdyby jednak dokonano takiej zamiany wbrew mojej woli… czy mógłbym o tym pamiętać i nie postradać zmysłów? Sam nie wiedziałem.— Musimy coś zrobić! — Foss wyrzucił z siebie te słowa z siłą strzału z miotacza.Wiedziałem, że kryła się za nimi ta sama stanowczość, jaką okazywał w obliczu każdego niebezpieczeństwa, które zagrażało „Lydis” i tym, dla których była domem.— Ty — zwrócił się bezpośrednio do mnie — już próbowałeś takiej zamiany ciał.Co możesz dla niego zrobić?W takich sprawach zawsze byłem stroną bierną, osobą poddawaną zabiegowi, a nie tym, który go wykonywał.Maelen śpiewem przeniosła mnie do ciała barska, kiedy Trzy Pierścienie Sotratha wieńczyły księżyc nad naszymi głowami, a tajemne moce Thassów osiągały najwyższy poziom.A skórę Maquada nałożyłem w schronisku Umphry, gdzie kapłani tego łagodnego i opiekuńczego zakonu mogli udzielić Maelen wszelkiej pomocy, jakiej potrzebowała.Tylko raz byłem świadkiem przemiany innej osoby, a był to czas strachu i smutku, kiedy Maelen konała i pewna istota z jej małego ludku, Vors, podpełzła do niej i zgodziła się oddać swoje puszyste ciało duchowi Thassy, aby miał się gdzie schronić.Ujrzałem wtedy, jak dwoje Thassów, siostra Maelen i jej krewny, śpiewem dokonali zamiany.Złapałem się na tym, że także śpiewam słowa, których nie rozumiem.Ale żebym sam miał dokonać takiej zamiany… nie.— Mogę zrobić… —chciałem dodać: „niewiele”, kiedy przyszło mi na myśl coś, co sam przeżyłem.Biegałem jak barsk Jorth; teraz chodziłem jak Maquad [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl