[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Rozdział 85 A niech to szlag. Doktor Rubio wyrzuciła z siebiestrumień pospiesznych żądań i poleceń, a jej zespół zabrał się dodziałania. Co się dzieje?  Gabriel mocniej ścisnął omdlałą dłoń Julii.Doktor Rubio odwróciła głowę w jego stronę, nie nawiązująckontaktu wzrokowego. Zabierzcie stąd męża. Co?  Gabriel zerwał się na równe nogi. Co się dzieje? Powiedziałam, zabierzcie go stąd  warknęła doktor Rubiona jedną z pielęgniarek. I zawołajcie chirurga dyżurnego.Natychmiast!Pielęgniarka zaczęła popychać Gabriela w stronę drzwi. Co się dzieje? Proszę mi powiedzieć!  Podniósł głos,zwracając swoje pytanie do zespołu chirurgicznego.Nikt nie odpowiedział.Pielęgniarka chwyciła go za ramię i pociągnęła do wyjścia.Rzucił ostatnie spojrzenie na Julię.Z zaklejonymipowiekami, bladą skórą, nieruchomą  wyglądała jak martwa. Nic jej nie będzie?Pielęgniarka wyprowadziła go przez drzwi do poczekalnichirurgicznej. Ktoś niedługo przyjdzie z panem porozmawiać.Zachęcająco skinęła głową Gabrielowi, po czym wróciła do salioperacyjnej.Opadł na krzesło, pogrążony w gorączkowych myślach.Wjednej chwili szykowali się do cesarskiego cięcia, a w drugiej&Zciągnął maskę z twarzy.Ogarnęły go panika i strach.Przed oczyma widział tylkotwarz Julii, jej ramiona rozciągnięte na boki, jakby na krzyżu.Gabriel wrócił w myślach do domu w Selinsgrove.Szedł wstronę lasu.Tysiące razy przemierzał tę ścieżkę.Mógł ją pokonać w całkowitej ciemności.Teraz był dzień.Kiedy zbliżył się do drzew, usłyszał głos wołający jego imię.Odwrócił się i zobaczył Grace stojącą na werandzie,przyzywającą go. Wróć.Pokręcił głową, wskazując na sad. Muszę po nią iść.Zgubiłem ją. Nie zgubiłeś. Grace uśmiechnęła się cierpliwymuśmiechem. Zgubiłem.Odeszła. Gabrielowi serce zabiło mocniej. Nie odeszła.Wróć do domu. Muszę po nią iść. Przyglądał się drzewom, poszukującjakiegokolwiek śladu Julianny, po czym wszedł do lasu.Przyspieszył kroku, aż w końcu ruszył biegiem, a gałęzie drapałygo i szarpały na nim ubranie.Padł na kolana akurat wtedy, kiedydotarł do polany.Rozejrzał się i z jego ust wydarł się pełenrozpaczy okrzyk, gdy zrozumiał, że Julianny nigdzie nie ma. Rozdział 86 Nie mogę uwierzyć, że mieliśmy zejście. Ja też nie.Dwie nagłe cesarki naraz.Na szczęście tylkojedna nieudana. Głos westchnął. Nienawidzę takich nocy. Ja też.Dzięki Bogu, że to koniec dyżuru.Minęło kilka minut, zanim Gabriel otworzył oczy.Spałalbo&Potarł podbródek.Nie wiedział.W jednej chwili był w lesieza domem, w drugiej słyszał rozmowę pielęgniarek.Zakręciło mu się w głowie na wspomnienie Julianny leżącejna stole, bladej i nieruchomej.Pielęgniarki musiały mówić o niej. Nie mogę uwierzyć, że mieliśmy zejście.Stłumił szloch, słysząc kroki, a w polu jego widzeniapojawiła się para brzydkich butów.Wiedział, że to zupełnie nie namiejscu, ale nie mógł nie zauważyć, jakie są grube i nieeleganckie.Jakby je zrobiono z drewna.Co za zmarnowana okazja.Podniósł głowę.Pielęgniarka, której wcześniej nie widział, posłała mupowściągliwy uśmiech. Jestem Angie, panie Emerson.Czy chciałby pan zobaczyćswoją córkę?Pokiwał głową i wstał chwiejnie. Przepraszam, że siedział tu pan tak długo.Ktoś powinienbył zaprowadzić pana do niej wcześniej, ale byliśmy bardzo zajęci,a właśnie przyszła nowa zmiana.Poprowadziła go do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie stałołóżeczko.Obok inna pielęgniarka pisała coś w karcie.Gabriel podszedł do łóżeczka i spojrzał na małe białezawiniątko.Leżało bez ruchu.Zobaczył czerwonawą buzię i czarne włoski, częściowo zakryte maleńką fioletową włóczkowączapeczką. Ma włosy.Angie stanęła obok niego. Tak, mnóstwo włosków.Cztery kilo i prawie pięćdziesiątcentymetrów.Duża panna.Angie wzięła dziecko na ręce. Damy panu bransoletkę taką samą jak u niej, żebyśmywiedzieli, że to pana.Druga pielęgniarka zamocowała na nadgarstku Gabriela białąplastikową bransoletkę. Chce ją pan potrzymać?Pokiwał głową, ocierając zimne wilgotne dłonie o zielonystrój chirurgiczny.Angie delikatnie położyła mu dziecko w ramionach.Natychmiast otworzyło wielkie ciemnoniebieskie oczka ipopatrzyło na niego.Ich spojrzenia się spotkały, a Gabriel poczuł się tak, jakbyzatrzymał się cały świat.Potem jego córeczka ziewnęła, jej maleńkie różowe usteczkaotworzyły się szeroko, niemowlę znowu zamknęło oczka. Jest śliczna  szepnął. Tak.I zdrowa.Poród był trudny, ale dziecko jest zdrowe.Jak pan widzi, buzię ma trochę obrzmiałą, ale to zejdzie.Gabriel podniósł małą tak, że znalazła się kilka centymetrówod jego twarzy. Cześć, Spring Rolko.Jestem twoim tatusiem i długo naciebie czekałem.Bardzo cię kocham.Przytulił ją, słuchając leciutkiego oddechu, czując przezmateriał, jak bije jej serduszko. Moja żona  wykrztusił, nie próbując nawetpowstrzymywać łez, które znowu napłynęły mu do oczu.Pielęgniarki wymieniły spojrzenia. Czy doktor Rubio z panem rozmawiała?  spytała Angie.Gabriel pokręcił głową, mocno trzymając dziecko. Angie spojrzała na drugą pielęgniarkę, która zmarszczyłabrwi. Powinna była już do pana przyjść.Przykro mi.Jakmówiłam, mamy dzisiaj dużo pracy, a do tego właśnie przyszłanowa zmiana. Angie wskazała na pobliskie krzesło. Proszęusiąść z córeczką, a ja poszukam pani doktor [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl