[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Temat, który odwróciłby naszą uwagę od innych rzeczy.- Delikatnie dotknęła jegopiersi, muskając ją tylko opuszkami palców, i poczuła, że aż podskoczył.- Zastanawiam się,Julianie - dodała miękko, niewinnie, wpatrując się w niego olbrzymimi ciemnymi oczami.Wysunęła palcami guzik z dziurki w jego koszuli, żeby móc dłonią odnalezć twarde mięśnieklatki piersiowej.Julian zacisnął zęby.- Desari, zabijasz mnie.Moje serce nie zniesie więcej.- Tylko cię dotykam - zauważyła z fałszywą skromnością.Paznokciami powiodła po jegoskórze, wyjątkowo starannie obrysowując wyraznie zaznaczone mięśnie.- Lubię czuć twojeciało pod palcami.- Pochyliła głowę, długimi włosami omiatając jego wrażliwą skórę.Zgardła Juliana wyrwał się stłumiony dzwięk.- Uwielbiam też twój zapach.Czy to zle?Złapał jej dłonie i mocno do siebie przycisnął.- Pakujesz się w poważne kłopoty.- Ciekawe, czy będzie ci wygodniej, jeśli rozepnę rozporek.Zdaje się, że trochę tamciasno.- Wysunęła dłonie z jego rąk i niesfornymi palcami powiodła wzdłuż linii złotych wło-sów w dół brzucha.Zaraz znalazła dla nich zajęcie i nim Julian zdążył ją powstrzymać, jużrozchylała materiał.- Flirciara z ciebie, Desari - rzucił oskarżycielsko, wydając jęk, gdy jego męskośćwystrzeliła uwolniona z krępującej tkaniny.Uniosła powieki, tak że mógł teraz spoglądać w jej ciemne oczy.Namiętne,uwodzicielskie, intrygujące.- Mmm.ładnie - szepnęła, patrząc na dowód jego pożądania.- Bardzo ładnie.Gdyby wciąż na nią patrzył, przepadłby na wieki.Za żadne skarby nie udałoby mu siędłużej utrzymać nad sobą kontroli.A ona, jakby czytając w jego myślach, zsunęła ręce niżej,muskając nabrzmiałą męskość, i powoli powiodła z powrotem w górę, znów pozbawiając gotchu.W końcu ujęła twardy członek w dłonie i z rozmysłem zaczęła muskać aksamitnyczubek palcami.Julian nie potrafił się powstrzymać, a kiedy zalała go fala rozkoszy, ogień zapłonął mużyłach i odrzucił głowę do tyłu.- Co ty wyprawiasz, kobieto? Chcesz, żebym oszalał?Zwiatło księżyca uwięzione w ciemnych oczach Desari świeciło jasno.W jej głosiesłychać było niewinność i śmiech, srebrne nuty tańczyły wokół, pieszcząc jego skórę.113 - Myślałam, że przynoszę ci ulgę.Jej dłonie podążały za obrazami w jego głowie, coraz zręczniejsze, coraz sprawniejsze.Drażniły go wciąż i łaskotały, był gotów błagać o litość.- Czy moja rodzina już sobie poszła? - wyszeptała, zaciekawiona jego reakcją.Przesunęła głowę, żeby dotknąć jego brzucha ustami.Włosy wokół jej twarzy muskałyskórę Juliana, jego ciało domagało się natychmiastowej ulgi.Niski pomruk wydarł mu się z gardła.- Dopiero uruchomili silniki - odparł przez zaciśnięte zęby.- Naprawdę? - spytała Desari, zdekoncentrowana jego gotowością.Przesunęła ręce na biodra Juliana, opadając kolanami na dywan z traw i ziół.Usłyszała,jak gwałtownie łapie powietrze, spojrzała więc w górę, na jego twarz, której surowe rysynaznaczyło pożądanie.Uśmiechnęła się powoli i jeszcze raz pochyliła ku niemu głowę.Julian nigdy w całym swoim życiu nie widział czegoś tak pięknego.Drzewa gięły się nawietrze.Jej twarz w świetle księżyca była nieskazitelnie biała, długie włosy i ciemne oczy taktajemnicze, a usta tak zmysłowe, że chciał tę chwilę zachować na wieczność.Rozchylonabluzka odsłaniała nagie, kuszące piersi.Wyglądała jak pogańska bogini z pradawnych czasów.I wtedy jej ciepły oddech skutecznie odebrał mu zdolność myślenia.Usta, wilgotne igorące, całkowicie pozbawiły go samokontroli.Gdy prześlizgnęła się po nim miękkimiustami, zebrał w garść pasmo jedwabistych włosów i przyciągnął do siebie.Niemalbezwiednie zaczął napierać na nią biodrami.Delikatnie przejechała paznokciami w górę i wdół jego ud, zmuszając, by przysunął się jeszcze bliżej.Zamknęła na jego męskości usta izacisnęła je, aż chciał krzyczeć z rozkoszy.Ręce przeniosła na pośladki i powiodła po nich zczułością, a potem otoczyła je dłońmi raz jeszcze.- Dzięki Bogu, odjechali - wydyszał Julian, napierając na jej gorące usta.Zacisnął zęby igwałtownym szarpnięciem ją podniósł.Desari niechętnie porzuciła namiętną eksplorację i dała się pociągnąć bez protestu.Jegousta wybiegły jej na spotkanie, pochłaniając ją, dominując, biorąc w posiadanie.Omal niezgniótł jej w uścisku.Upajała się siłą jego rąk, mocą jego pożądania.Julian w szale zrzucił z siebie spodnie,zapominając, że mógł przecież pozbyć się ich siłą umysłu.Podobało jej się to dzikie,niekontrolowane pożądanie, ogień, jakim płonął, i ten jego głód.Pragnął jej, tylko jej.Czułasię kompletna, kobieca, potężna.Zatraciła się w jego ramionach, oddając mu się całkowicie,gotowa na wszystko, czego mógłby potrzebować albo pragnąć.Ona pragnęła go z taką samądziką furią i namiętnością.Jej ciało płonęło.Sam pocałunek sprawiał, że roztapiała się w114 upojeniu.Pozwoliła, żeby jej bluzka sfrunęła na ziemię, ramionami objęła go za szyję iprzytuliła się jeszcze mocniej.Julian pociągnął za spodnie i zdarł z jej nóg.Uniósł ją w ramionach, żeby mogła opleśćgo udami w pasie.Przytuliła twarz do jego piersi, wdychając dziki zapach.Gwałtowniezłapała powietrze, kiedy opuścił ją na siebie i wypełnił całkowicie.Cudem było dla niej to, jakjej ciało rozciągało się, żeby dopasować się do jego najazdu.Zachwycało ją powitanie, jakiezgotowały mu jej mięśnie.Zauważyła jego przyspieszony puls i natychmiast odezwał się wniej głód.Potrzebowała go w sobie, jego umysłu złączonego z jej umysłem, jego krwipłynącej w jej żyłach, jego ciała biorącego ją z dziką pasją.Językiem pogładziła jego szyję.Raz.Dwa razy.Poczuła, jak serce Juliana podskoczyłotuż przy jej piersi.Naparł biodrami, zanurzając się w nią głęboko.Zębami przejechała po jegoskórze, leciutko, delikatnie kąsała go dopóty, dopóki jego biodra nie zaczęły poruszać się zszaleńczą dzikością.Warknął ostrzegawczo i zacisnął ręce na jej pośladkach, zmuszając doognistej, gwałtownej jazdy.Zatopiła zęby głęboko, a on krzyknął w ekstazie, zawieszonypomiędzy niebem a piekłem.Czuła to samo, co on, jego umysł spowijała mgiełka ognia ipożądania.Julian przesunął się bliżej zwalonego pnia, żeby móc oprzeć o niego Desari.Uzyskanykąt pozwolił mu pogłębić pchnięcia i sprawić, że Desari musiała przyjąć go całego.Poruszałsię gwałtownie, mocno i szybko, zanurzając się w nią raz za razem, przez ich ciała i dookołanich przepływały białe błyskawice.Chciał, żeby to trwało całą wieczność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl