[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ciekawa jestem, o co tu chodzi? Czyżby o zespół rewiowy?Kolejka posuwała się wolno, ale równomiernie do przodu.Po chwili z budynku zaczął wypływać drugi strumień dziewcząt.Niektóre szły z wysoko podniesioną głową, inne z głupkowatym uśmiechem.„Odrzucone - pomyślała Jane z radością.- Na litość boską, mam nadzieję, że będą tam jeszcze wolne miejsca, zanim ja nie wejdę.”Kolejka ciągle posuwała się do przodu.Pełno było gorączkowych spojrzeń w malutkie lusterka, szaleńczego pudrowania nosów i demonstrowania szminek.- Chciałabym mieć ładniejszy kapelusz - westchnęła ze smutkiem Jane.Wreszcie nadeszła jej kolej.W środku po jednej stronie holu znajdowały się szklane drzwi opatrzone tabliczką „Państwo Cuthbertson”.Przez te właśnie drzwi przewijały się kandydatki.Kolej na Jane.Odetchnęła głęboko i weszła.Za drzwiami znajdował się sekretariat przeznaczony dla urzędników.Za nim widać było kolejne szklane drzwi.Polecono Jane, aby tam weszła, co też uczyniła.Znalazła się w małym gabinecie, gdzie za dużym biurkiem siedział mężczyzna w średnim wieku, o bystrym spojrzeniu i sumiastych, z cudzoziemska wyglądających wąsach.Przesunął wzrokiem po Jane i wskazał jej drzwi po lewej stronie.- Proszę tam zaczekać - rzucił szorstko.Jane usłuchała.Pokój, do którego weszła, nie był pusty.Siedziało tam już pięć dziewcząt, wszystkie bardzo spięte i lustrujące się nawzajem.Dla Jane było jasne, że została zaliczona do wybranek i humor jej się poprawił.Musiała jednak przyznać, że te pięć dziewcząt w równym stopniu, co ona sama, odpowiadało warunkom podanym w ogłoszeniu.Czas płynął.Korowód dziewcząt przewijał się przez biuro.Większość z nich odprawiano i wychodziły drzwiami wiodącymi na korytarz, ale od czasu do czasu pojawiała się następna kandydatka zaliczona do wybranego grona.O osiemnastej trzydzieści w pokoiku zebrało się już czternaście dziewcząt.Jane usłyszała szmer głosów za ścianą.Po chwili wyglądający na cudzoziemca dżentelmen, którego w myślach przezwała „pułkownikiem” z powodu wojskowego charakteru jego wąsów, pojawił się w drzwiach.- Teraz przyjmę panie po kolei - oznajmił.- W takiej kolejności, w jakiej przybyłyście, proszę.Jane była szósta na liście.Minęło dwadzieścia minut, nim została poproszona do środka.„Pułkownik” stał z założonymi do tyłu rękami.Poddał ją szybkiemu egzaminowi, sprawdził znajomość francuskiego i zmierzył wzrost.- Niewykluczone, panienko - powiedział po francusku - że będzie się pani nadawała.Jeszcze nie wiem, ale to możliwe.- Czy mogę spytać, na czym ma polegać ta praca? - zapytała Jane bez ogródek.Wzruszył ramionami.- Jeszcze nie mogę tego zdradzić.Dowie się pani wówczas, kiedy zostanie pani wybrana.- To wydaje się bardzo tajemnicze - sprzeciwiła się Jane.- Nie mogłabym podjąć się czegokolwiek, zanim nie dowiem się, o co chodzi.Czy ma to coś wspólnego ze sceną, jeśli wolno spytać?- Ze sceną? O, nie!- Och! - westchnęła Jane z lekka zaskoczona.Przyglądał się jej przenikliwie.- Jest pani inteligentna, prawda? I dyskretna?- Posiadam ogrom inteligencji i dyskrecji - odparła spokojnie Jane.- A co z wynagrodzeniem?- Wynagrodzenie wyniesie dwa tysiące funtów za dwa tygodnie pracy.- Och! - wyrwało się Jane.Była zbyt zaskoczona tą szczodrobliwością, aby pokryć chwilowe zmieszanie.„Pułkownik” podjął na nowo rozmowę.- Wybrałem jeszcze jedną młodą kobietę.Obie nadajecie się w równym stopniu.Może będą inne wśród tych, których jeszcze nie widziałem.Udzielę pani instrukcji dotyczących dalszego postępowania.Czy zna pani hotel Harridge?Jane wstrzymała oddech.Któż w Anglii nie zna hotelu Harridge? W tym słynnym przybytku, usytuowanym skromnie przy bocznej ulicy w dzielnicy Mayfair, zatrzymywały się, ma się rozumieć, same znakomitości i członkowie rodów królewskich.Właśnie dziś rano Jane przeczytała o przyjeździe księżnej Pauliny z Ostrovii.Przybyła do Londynu, aby otworzyć wielką wentę dobroczynną na rzecz pomocy rosyjskim uchodźcom i oczywiście zatrzymała się w Harridge'u.- Tak - stwierdziła Jane w odpowiedzi na pytanie „pułkownika”.- To świetnie.Proszę się tam udać i zapytać o hrabiego Strepticza.Niech mu pani prześle swoją wizytówkę.Ma pani wizytówkę?Jane podała mu blankiecik, na którym dopisał w rogu parafkę „P”.- To gwarancja, że hrabia panią przyjmie.Będzie wiedział, że przychodzi pani ode mnie.Ostateczna decyzja należy do niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl