[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I co zgoła niewiarygodne, wszystkiemutemu przyglądało się z zacisza okien swoich mieszkań 38 sąsiadów ofiary.Niktz sąsiadów nie uczynił nawet tyle, by zadzwonić po policję.Rosenthal, doświadczony reporter, zdobywca nagrody Pulitzera, natychmiastwyczuł tu wartą opisania story i wysłał reportera w okolicę, w której popełnionomorderstwo.Jego zadaniem było sporządzenie reportażu na temat zachowaniasąsiadów nieszczęsnej Genovese.W ciągu tygodnia New York Timesopublikował na pierwszej stronie długi reportaż, który wzbudził licznekontrowersje i dyskusje.Początkowe akapity reportażu oddają cały jego ton:Przez ponad pół godziny 38 szanowanych i respektujących prawoobywateli Queens przyglądało się zabójcy trzykrotnie atakującemu ifile://C:\Documents%20and%20Settings\Administrator\Moje%20dokumenty\TEKST.2005-01-16 Wywieranie wpływu na ludzi [Robert Cialdini] Strona 130 z 276zabijającemu samotną kobietę na Kew Gardens.Dwukrotniewystraszyły mordercę głosy i widok światła zapalanego w oknach.Jednak za każdym razem powracał, odnajdywał ranną kobietę iponownie ranił ją nożem.Nikt nie zadzwonił na policję w trakcienapadu, jedna osoba zatelefonowała, kiedy ofiara już nie żyła.Od czasu morderstwa minęły już dwa tygodnie.Jednak zastępcagłównego inspektora, Frederick M.Lussen, dowodzący dzielnicowąpolicją i mający za sobą 25-letnią pracę w wydziale zabójstw, ciąglejeszcze jest wstrząśnięty.Potrafi beznamiętnie wspominać wieleprzypadków morderstw, z jakimi zdarzyło mu się osobiście zetknąć.Jednak przy wspomnieniu morderstwa na Kew Gardens nie jest wstanie zachować zimnej krwi.Nie dlatego, że było to morderstwo,ale dlatego, że  przyzwoici" ludzie nie byli w stanie zrobić nawettyle, by zadzwonić po policję (Ganzberg, 1964).Niemal każdy, kto zapoznał się z tą historią, był nią równie wstrząśnięty, niemogąc jej zrozumieć.Po szoku nastąpiło niedowierzanie - policji, dziennikarzy,a potem i szerszej publiczności.Jak to możliwe, że 38  przyzwoitych" ludzi niepodjęło w tych warunkach jakiegokolwiek działania? Nikt nie mógł tego pojąć,nie wyłączając samych świadków morderstwa. Nie mam pojęcia, jak do tegomogło dojść"  mówili.Niektórzy próbowali podać jakieś niezbytprzekonywające wyjaśnienie własnej bierności, na przykład dwoje czy trojetwierdziło, że się bali i nie chcieli  dać się wciągnąć".Takie wyjaśnienie niewytrzymuje jednak krytyki - zwyczajny, anonimowy telefon na policję mógłprzecież ocalić życie Catherine Genovese, nie narażając dzwoniącego najakiekolwiek konsekwencje.Bierności świadków tego zdarzenia nie jest więc wstanie wyjaśnić ani strach, ani obawa przed komplikacjami.Nastąpiło tu cośinnego, choć sami uczestnicy zdarzenia nie zdawali sobie sprawy z tego, co tobyło.Niezrozumiałość nie jest jednak czymś, co przysparzałoby gazecieczytelników, a więc wszystkie gazety i inne media podkreślały wciąż tylko jednowyjaśnienie, noszące jakieś ślady prawdopodobieństwa.Zwiadkowiemorderstwa, nie różniący się przecież niczym szczególnym od nas samych, poprostu zlekceważyli całe wydarzenie, pozostali obojętni.Pod wpływem trudnościwspółczesnego życia, szczególnie w wielkich miastach, Amerykanie stają sięnarodem egoistycznym, ogarniętym  znieczulicą" i obojętnością na loswspółobywateli.Na poparcie tej interpretacji pojawiać się zaczęły opisy również innychprzypadków apatii i obojętności.Nie zabrakło także w podobnym tonieutrzymanych komentarzy różnych  fotelowych" uczonych [a więc takich, którzysiedzą w fotelu i jedynie głęboko myślą, zamiast sprawdzać trafność swoichmyśli w badaniach  przyp.tłum.], należących do tego specyficznego gatunku badaczy", których nigdy nic nie zdoła zadziwić i na wszystko mają gotowąodpowiedz dla prasy.Wszyscy oni także dostrzegali ogromne konsekwencjespołeczne przypadku Genovese i wszyscy posługiwali się słowem apatia,file://C:\Documents%20and%20Settings\Administrator\Moje%20dokumenty\TEKST.2005-01-16 Wywieranie wpływu na ludzi [Robert Cialdini] Strona 131 z 276występującym także, o dziwo, w nagłówku artykułu z Timesa.Różnili sięnatomiast wyjaśnieniami przyczyn owej apatii.Jeden przypisywał ją przemocywylewającej się z telewizyjnych ekranów, inny - wypartej do podświadomościagresji, jednak większość snuła rozważania nad  depersonalizacją" życia wwielkim mieście, z jego  wyalienowaniem jednostki z grupy społecznej".NawetRosenthal, dziennikarz, który doprowadził do wydobycia całej tej historii naświatło dzienne i w końcu poświęcił jej całą książkę, podpisał się pod tą teoriąapatii wywołanej warunkami miejskiego życia.Nikt nie może powiedzieć, dlaczego te 38 osób nie sięgnęło potelefon podczas ataku na panią Genovese, skoro one same nie sąw stanie tego powiedzieć.Przypuszczać jednak można, żepowodem była apatia charakterystyczna dla mieszkańców wielkichmiast.Gdy człowiek jest otoczony dosłownie milionami innych,ochrona przed ich ciągłą obecnością i wynikającymi stąddolegliwościami staje się niemalże kwestią psychicznegoprzetrwania.Jedyną możliwą obroną staje się ignorowanieobecności innych.Zobojętnienie na sąsiada i jego los jestwyuczonym odruchem życia w Nowym Jorku i innych wielkichmiastach (A.M.Rosenthal, 1964).Morderstwo to - znane dzięki książce Rosenthala i wielu publikacjomprasowym, telewizyjnym, a nawet sztuce teatralnej osnutej na jego tle -przyciągnęło też uwagę dwóch nowojorskich profesorów psychologii, BibbaAatanego i Johna Darleya.Zanalizowali oni dostępne relacje o tym wydarzeniu i-posiłkując się swoją wiedzą z psychologii społecznej - sformułowaliwyjaśnienie z pozoru najbardziej nieprawdopodobne z możliwych.Trzydziestuośmiu świadków zdarzenia nie zareagowało na nie właśnie dlatego, że było ichaż tak wielu!Aatane i Darley przypuszczali, że szansę udzielenia pomocy przez świadkówjakiegoś wypadku maleją wtedy, jeżeli są oni w towarzystwie innych świadków.Po pierwsze, z powodu rozproszenia odpowiedzialności: jeżeli mogącychpomóc osób jest wiele, to zmniejsza się osobista odpowiedzialność każdej znich za udzielenie tejże pomocy. Może ktoś inny zadzwoni albo już to zrobił".Kiedy każdy myśli, że pomocy udzieli kto inny, to w rezultacie nie udziela jejnikt.Powód drugi ma bardziej intrygujący charakter i wiąże się z zasadąspołecznego dowodu słuszności oraz zjawiskiem niewiedzy wielu.Sytuacjawymagająca udzielenia komuś pomocy wcale nie zawsze jest taka, na jakąwygląda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl