[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od początku przypuszczałem, że jesteś uczonąniewiastą, choć skrzętnie to ukrywałaś.Spochmurniała, słysząc te słowa, bo przypomniały jej oproblemach z ojcem.-Wiedza raczej mi szkodzi, panie.Ojciec miał nadzieję, żedzięki niej zyskam łaski królowej, ale swoim postępowaniemzniweczył moje szanse.Wyjechali na otwartą przestrzeń.- Galop? - zaproponował Will.-Och, tak!Z okrzykiem spiął konia do biegu, co dało mu pretekst, żebymocniej objąć Ellie w talii.Radowała się każdą chwilą tej jazdy,śmiejąc się w głos, kiedy wiatr rozwiewał jej włosy, aż końcewstążki splątały się ozdobnym zapięciem Willowego kubraka.Kiedy zbliżali się w pędzie do granicznego żywopłotu, Willściągnął wodze, zanim koń zdążył nabrać ochoty na skok.Niechciał ryzykować takiego wyczynu z dziewczyną w siodle, choćbyłby to ładny popis.- Podoba ci się jazda, Ellie?-A jak myślisz, panie? - odpowiedziała z roziskrzonymioczami.- Zdradziły cię radosne piski.- Nie piszczałam!-A owszem.Przypominasz mi moją siostrę Sarah.Założę się,że również chichoczesz.- Zmiesz twierdzić, że się boję, panie? - zaperzyła się ześmiechem.- A cóż to za fałszywe oskarżenia?- Biorę Barbary'ego na świadka, niech potwierdzi, że mówięczystą prawdę. Jak na zawołanie Ellie zachichotała, pogrążając się do reszty.Will zawrócił konia ku drodze.- Czy w nagrodę za udaną jazdę mogę mieć do ciebie prośbę? -zapytał.-Jaką prośbę, panie?-Abyś zechciała myśleć o mnie jako o swoim przyjacielu,Ellie.-Jak najbardziej, panie.Od tej chwili.- A możesz mówić do mnie Will, kiedy będziemy sami? Tu sięzacukała.- Nie wiem, czy powinnam się zgadzać na przebywanie z tobąsam na sam.- Nie zrobię ci krzywdy.Możesz mi zaufać.Niedostrzegalnieskinęła głową, jakby potwierdzającustalenia własnej, wewnętrznej debaty, którą na szczęścierozstrzygnęła po jego myśli.- Dobrze, panie.-Will.- Tak, Will.- Uśmiechnęła się do niego, a on nie mógł siępowstrzymać, by nie musnąć jej ust ulotnym pocałunkiem.-To tylko gest przyjazni - zapewnił szybko.W zamyśleniuprzesunęła palcem po wargach, a potem znienacka sama gopocałowała.- Za przyjazń - powiedziała cicho. Rozdział 12Lady Jane zatrzymała konia, kiedy cel ich podróży ukazał sięza zakrętem.-No i co myślisz, Jane? - zapytał jej brat, zeskrobując grudkęzaschniętego błota z poły swego aksamitnego płaszcza.- Podoba mi się.Widać, że ta rodzina była niegdyś majętna.-Szybko policzyła kominy z ozdobnymi zwieńczeniami sterczącez dachu.W Lacey Hall musieli mieć szesnaście głównych komnat- niemal tyle co w jej rodzinnym domu w Stafford Grange.Murybyły zbudowane z ładnego złocistego piaskowca, którego koloremanował ciepłem nawet w ten pochmurny dzień.Siedzibęokalała fosa stanowiąca z pewnością obfite zródło ryb narodzinny stół.-To dobra ziemia.Dorset pewnie i bez twojego posagudoprowadzi ją kiedyś do rozkwitu - zauważył Henry.-Z pieniędzmi zrobi to szybciej.- Jane westchnęła.Nie znała się zbytnio na gospodarowaniu ziemią, alewiedziała, że zwiększenie plonów, zbudowanie placówtargowych i zorganizowanie transportu dóbr do miasta wymaganiemałych sum. -To wiadomo.Dla nas zaś hrabia byłby korzystnymłącznikiem z dworem.Powiadają, że jest w łaskach u Burghleya.-Więc chcesz, aby Burghley też wszedł w moje łaski?Henry uniósł brwi.Siostra wygłaszała takie komentarze odczasu, kiedy szantażem wymusił jej zgodę na wizytę w LaceyHall. Jeszcze nie teraz.Za wcześnie, abyśmy odkryli wszystkiekarty. Za pózno - pomyślała ponuro Jane.- Twój przyjaciel jużwykonał pierwszy ruch".-1 uważaj, siostrzyczko, abyś nie uraziła hrabiny swoim nadtoswobodnym językiem.- Nie ma obaw.Jestem urodzoną aktorką, jak sam częstopowiadasz.Henry strzelił palcami i ich orszak ustawił się w szyku gotówdo wielkiego wejścia.- Gotowa?-Jak zawsze, braciszku.Henry skwitował kwaśnym uśmiechem jej zjadliwy ton ipopędził konia do kłusa, wiedząc, że Jane nie zostanie w tyle zobawy przed kurzem wzniecanym przez kopyta.Hrabia musiał ustawić czujki, bo kiedy Percevalowieprzejechali przez bramę, stał już przed domem, gotów ichpowitać.Czarny sługa wybiegł im naprzeciw, aby przytrzymaćkonia Jane, a sam hrabia podał jej dłoń, kiedy zsiadała,korzystając z podnóżka.-Pani moja, czujemy się zaszczyceni, mogąc powitać was wnaszych skromnych progach.Mam nadzieję, że podróżprzebiegła dobrze? -Znośnie, panie.Jego widok nie wywołał w Jane żadnych uczuć, najmniejszegodrgnienia serca, choć hrabia prezentował się świetnie wpoważnym czarnym kaftanie i białych nogawicach.-Chciałbym przedstawić cię mojej matce, hrabinie Dorset,pani.Elegancka kobieta w wytwornym, choć niemodnym strojupodeszła do niej z ramionami wyciągniętymi do powitalnegouścisku.- Hrabina wdowa - poprawiła syna z uśmiechem.Miała takiesame złote włosy, ale oczy - orzechowe.- Pani.- Jane skłoniła się nisko.- Witam, lady Jane.- Witam, lady Dorset.-Ach, jaka jesteś śliczna - powiedziała z zachwytem hrabina.-Teraz rozumiem, dlaczego mój syn cię wybrał.- Mamo! - zgromił ją Will zakłopotany obcesowością swojejrodzicielki, ale Jane się to spodobało.Ostatecznie wszyscy wiedzieli, po co tu przyjechała.Bezsensu było udawać, że nie chodzi o negocjacje w sprawiemariażu.Wdowa, bynajmniej niespeszona, zwróciła się do jej brata iprzywitała go tak ciepło, że natychmiast zawojowała jego serce.Sir Henry z zasady lekceważył kobiety, chyba że akurat którąśsobie upatrzył - czy to do łóżka, czy do podbudowania własnejkariery  ale wdowa po prostu oszołomiła go swoim urokiem.- Moja siostra Sarah - ciągnął Will.Dziewczynka o świeżej,niewinnej buzi, lat około dwunastu, dygnęła z przejęciem,pożerając wzrokiem każdy szczegół jezdzieckiego stroju lady Jane.Nie należał do najwytworniejszych, aledziecku najwyrazniej podobał się bogato wyszywany stanik.- Tozaś jest mój młodszy brat James - zakończył hrabia, biorąc Janeza rękę i prowadząc ją ku wysokiemu szlachcicowi, któregowidywała już przy nim na dworze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl