[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakiż pożytek z pieniędzy miałaby mieć maszyna? Roboty nie chodzą nazakupy, nie jeżdżą na wakacje na Hawaje.Roboty nie. Mówię poważnie, tato.To ważna sprawa.Andrew spędza całe godziny nad tymirzezbami. No i.? Robot czy nie, ma prawo do korzyści ze swojej pracy.Gdy wydajesz te przed-mioty swoim znajomym i politykom, to.to go wykorzystujesz.Czy pomyślałeś kiedyśo tym? Może jest maszyną, ale nie jest niewolnikiem.A w dodatku jest artystą.Ma pra-wo do zysków ze swojej pracy.Może nie wtedy, gdy robi to dla nas, ale wtedy, gdy wy-39 dajesz te rzeczy innym ludziom. Mała Miss przerwała na chwilę, by zaczerpnąć po-wietrza. Czy pamiętasz rewolucję francuską, tato? Nie, nie chodzi mi o to, czy ją na-prawdę pamiętasz.Ale tam chodziło o wyzysk mas pracujących przez arystokrację.Ro-boty są właśnie naszą nową klasą pracującą.A jeśli będziemy je traktować tak, jak kie-dyś książęta traktowali chłopów.Sir uśmiechnął się łagodnie. Ostatnią rzeczą, której musimy się obawiać, Mandy, jest bunt wzniecony przez ro-boty.Trzy Pra. Trzy Prawa, Trzy Prawa, Trzy Prawa.Nienawidzę ich.Nie możesz pozbawiać An-drew prawa do zysku.Nie możesz.To nie fair, tato!  Gniew w głosie Małej Miss uciąłwszelką dyskusję na temat Trzech Praw, zanim jeszcze Sir zdołał ją rozpocząć. Naprawdę ci na tym zależy, prawda, Mandy?  zapytał po chwili ojciec. Tak.Zależy. W porządku.Zastanowię się nad tym.Być może uda się coś z tym zrobić. Obiecujesz? Obiecuję.Mała Miss wiedziała już, że wszystko będzie w porządku.Obietnica ojca była czymśnienaruszalnym i nieodwracalnym.Minęło trochę czasu.Przychodziło wielu gości i jak zwykle padały okrzyki zachwy-tu.A Mała Miss, która wszystkiemu bacznie się przyglądała, zauważyła, że ojciec prze-stał wydawać rzezby, niezależnie od tego, jak głośne były owe okrzyki.Zdarzało się jednak, że niektórzy goście pytali: Czy nie sądzisz, Gerald, że mógłbym kupić od ciebie parę tych rzeczy?Wtedy Sir wydawał się nieco zakłopotany, wzruszał ramionami i odpowiadał, że niejest pewien, czy chciałby robić tego rodzaju interesy.Mała Miss zastanawiała się wtedy, dlaczego ojciec tak się waha.Nie leżało to bo-wiem w jego naturze.A przecież nie groziło im, że ktoś ich oskarży o dorabianie sobiena boku produktami wytwarzanymi przez Andrew.Wszyscy wiedzieli, że Gerald Mar-tin nie musi dorabiać w ten sposób.Jeśli więc propozycje padały w dobrej wierze, dla-czego by ich nie przyjąć?Mała Miss postanowiła jeszcze zaczekać.Znała swego ojca dostatecznie dobrze, bywiedzieć, że sprawa jest otwarta.A potem odwiedził ich kolejny gość: John Feingold, prawnik Geralda Martina.Biu-ra prawniczej firmy Feingolda mieściły się w San Francisco.Mimo ogromnego, tak po-wszechnego w tym wieku pędu decentralizacyjnego, mieszkało tam wciąż mnóstwo lu-dzi.Mimo że z San Francisco do dzikiego pasa wybrzeża, gdzie mieszkali Martinowie,było stosunkowo niedaleko, wizyta Johna Feingolda była niezwykłym wydarzeniem.Zwykle Sir jezdził do San Francisco, gdy miał z nim sprawy do omówienia.Mała Miss40 wiedziała więc, że musi dziać się coś niezwykle ważnego.John Feingold był miłym, siwowłosym człowiekiem o różowej skórze, wydatnymbrzuszku i pogodnym uśmiechu.Ubierał się staromodnie i nosił jasnozielone szkłakontaktowe, prezentując styl tak archaiczny, że Mała Miss nie mogła powstrzymać sięod śmiechu, gdy tylko go widziała.Sir musiał więc posyłać jej znaczące spojrzenia, gdytylko usłyszał stłumiony chichot.John Feingold i Gerald Martin rozsiedli się przed kominkiem w dużym salonie i wte-dy Sir wręczył swemu prawnikowi małą inkrustowaną płytkę, którą Andrew zrobił parędni wcześniej.Prawnik pokiwał głową.Obracał cacko w dłoni, pocierał jego wypolerowaną po-wierzchnię, oglądał pod światło i pod różnymi kątami. Piękna rzecz  powiedział w końcu. Niezwykła.to prawda.Zrobił ją twój ro-bot? Tak.Skąd wiesz? Słyszałem plotki.To nie tajemnica, Gerald, że twój robot jest wspaniałym rze-mieślnikiem.Sir spojrzał na Andrew, który stał cicho przy jego boku. Słyszysz Andrew? Jesteś sławny jak Kalifornia długa i szeroka.Ale mylisz się co dojednego, John. Sir zwrócił się ponownie do swego gościa. Andrew nie jest po pro-stu wspaniałym rzemieślnikiem.On jest nadzwyczajnym artystą. Tak, rzeczywiście nim jest  przyznał Feingold. To jedyne właściwe określenie.Ta rzecz zaś jest wspaniała. Czy chciałbyś ją na własność?  zapytał Sir [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl