[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego silne ręce i masywna budowa wskazywały, że potrafi radzić sobie z ciężarami, więc nie miałem nic przeciwko temu, by mnie prawie niósł- Pan Cavell? - spytał przyglądając mi się badawczo.- Czyżby to pan Cavell?Wiedziałem, jak bardzo się zmieniłem w ciągu ostatnich paru godzin i na wszelki wypadek natychmiast potwierdziłem, że to ja.- Dzięki Bogu.Kilkanaście wozów policyjnych i jeszcze więcej wojskowych szuka pana od dwóch godzin - rzekł, troskliwie sadowiąc mnie na tylnym siedzeniu.- A teraz niech pan sobie odpoczywa.- O niczym innym nie marzę - odparłem, wygodnie układając w kącie swoje obite, przemoczone i uwalane błotem ciało.- Obawiam się sierżancie, że nigdy nie doczyścicie tego siedzenia.- Proszę się nie martwić.mamy jeszczeé kupę innych samochodów - odpowiedział wesoło i ponad oparciem sięgnął po mikrofon, kiedy ruszyliśmy.- Pańska żona czeka w komisariacie u inspektora Wylieego.- Chwileczkę! - wykrzyknąłem.- Nikomu ani słowa o zmartwychwstaniu Cavella.Zachowajcie to dla siebie., Nie chcę też jechać tam, gdzie ktokolwiek by mnie rozpoznał.Nie znacie jakiegoś spokojnego miejsca, w którym mógłbym się zatrzymać bez zwracania niczyjej uwagi?Sierżant odwrócił się i spojrzał na mnie zdziwiony.- Nie rozumiem - rzekł powoli.Już chciałem powiedzieć, że niczego nie musi rozumieć, ale byłoby to nie fair, więc zdecydowałem się jakoś mu to wytłumaczyć.- To ważne, sierżancie.Przynajmniej ja tak uważam.- Znacie jakąś kryjówkę?- No, - zawahał się.- To nie takie proste, panie Cavell.- A może u mnie, panie sierżancie? - na ochotnika zgłosił się kierowca.- Wie pan, że Jean pojechała do matki, więc może zawieziemy pana Cavella do mnie?- Czy to spokojne miejsce z telefonem i niedaleko Alfring - spytałem.- Wszystko się zgadza.- Znakomicie.Wielkie dzięki.Sierżancie połączcie się z inspektorem, tylko dyskretnie, i poproście go, żeby przyjechał tam z moją żoną.I z komisarzem Hardangerem, jeśli się Czy znacie tu, w Alfringham, jakiegoś policyjnego lekarza ! na którym można polegać? To znaczy, żeby się nie wygadał.- My się nie wygadamy - zapewnił i spojrzał na mnie - po co panu lekarz ?Pokiwałem głową i odchyliłem marynarkę.Poranny deszcz przemoczył mnie do suchej nitki i mocno rozcieńczyłcieknącą z ran krew, która pokrywała teraz prawie cały bok mojej koszuli plamą o wyjątkowo nieprzyjemnym odcieniem brunatnej czerwieni.Sierżant zerknął na nią, lekko się odwrócił i cicho powiedział do kierowcy- Rollie, gazu Zawsze chciałeś jeździć jak Moss i teraz masz okazję.Ale wyłącz ten cholerny sygnał.Następnie sięgnął po mikrofon i zaczął coś pośpiesznie mówić przyciszonym głosem.- Nie pójdę do żadnego szpitala i koniec - powiedziałem z pasją, kiedy poczułem się prawie normalnie, połknąwszykilka kanapek z szynką i pół dużej szklanki whisky.- Żałuję, doktorze, ale taki już mój los.- Ja też żałuję - odparł lekarz głosem, który był równie wątły i profesjonalny jak jego zachowanie, kiedy pochylał się nade mną, gdy leżałem w łóżku w parterowym domku policjanta.- Żałuję tym bardziej, że nie mogę pana do tego zmusić.Chętnie bym to zrobił, bo jest pan człowiekiem poważnie chorym, wymagającym prześwietlenia i szpitalnej opieki.Ma pan pęknięte dwa żebra, a jedno z pewnością złamane.Nie wiem, czy to złamanie jest niebezpieczne, bo nie mogę prześwietlić pana oczami.- Nie ma się czym przejmować _ powiedziałem uspokajająco - Tak mnie pan zabandażował, że żadne złamane żebro nie przebije mi płuca ani skóry, jeśli o to chodzi.- O ile nie będzie się pan zanadto gimnastykował, to nie zasztyletuje się pan własnym żebrem - zażartował lekarz zpoważną miną - Jednak najbardziej mnie martwi możliwość wywiązania się zapalenia płuc.złamania, wyczerpanie wilgoć i silne przeżycia tworzą grunt idealnie temu sprzyjający.A połączenie zapalenia płuc ze złamanymi żebrami to już bardzo poważny stan.Cmentarze są pełne ludzi, którzy na to cierpieli.- Dziękuję za pocieszenie - odparłem kwaśno.- Pani Cavell - odezwał się lekarz, ignorując moje słowa, i spojrzał na Mary, która z bladą twarzą siedziała sztywno z drugiej strony łóżka.- Proszę co godzina sprawdzać oddech, puls i temperaturę.W wypadku wszelkich niepokojących zmian.czy trudności z oddychaniem proszę się natychmiast ze mną skontaktować.Ma pani mój telefon.Na koniec chciałbym uprzedzić panią i obecnych tu dżentelmenów- skinął głową w kierunku Hardangera i Wylie’ego - że jeśli pan Cavell ruszy się z łóżka w ciągu najbliższych trzech dni, to jako lekarz odmówię wzięcia na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności za stan jego zdrowia.Spakował swoją walizeczkę i wyszedł.Jak tylko zamknęły się za nim drzwi, spuściłem nogi z łóżka i zacząłem wkładaćświeżą koszulę.Mary i Hardanger nie odezwali się ani słowem, a Wylie widząc, że nie zamierzają reagować, postanowił to zrobić za nich.- Chce pan popełnić samobójstwo, Cavell? - spytał.- Przecież słyszał pan, co powiedział doktor Whitelow.Panie komisarzu, dlaczego pan go nie powstrzymuje?- Bo on jest stuknięty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl