[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O czym pan chcia³by pomówiæ? - zapyta³.- Na pocz¹tek o tym, co robisz w moim pokoju.I kto ciê tu przys³a³.Uœmiechn¹³ siê ze znu¿eniem.- Prawo ju¿ próbowa³o zmusiæ mnie domówienia.Znam prawo.Pan nie mo¿e mnie zmusiæ.Mam swoje upraw-nienia.Tak mówi prawo.- Prawo zatrzymuje siê tam przed moimi drzwiami.Po tej stronie drzwijesteœmy obaj poza prawem.Wiesz o tym.W jednym z wielkich cywilizo-30wanych miast œwiata obaj ¿yjemy w naszej w³asnej, ma³ej d¿ungli.alew niej te¿ jest jakieœ prawo.Zabiæ albe zostaæ zabitym.Mo¿e by³o b³êdem z mojej strony, ¿e podsun¹³em mu takie myœli.Raptem przygi¹³ siê nisko, aby uchyliæ siê spod lufy mego rewolweru, aleniedostatecznie nisko, by jego broda znalaz³a siê poni¿ej mego kolana.kolano zabola³o mnie ca³kiem mocno, z czego wynika, ¿e cios powinien by³go powaliæ, ale by³ twardy, z³apa³ mnie za jedn¹ nogê, jaka pozostawa³aw kontakcie z pod³og¹, i upadliœmy obaj.Rewolwer wylecia³ mi z rêki' ;i przez chwilê turlaliœmy siê po pod³odze, obrabiaj¹c siê nawzajem z entuz-jazmem.By³ silnym ch³opem, równie silnym jak twardym, ale znajdowa³giê w podwójnie niekorzystnej sytuacji: sta³e palenie marihuany stêpi³ojego fizyczn¹ sprawnoœæ, a chocia¿ posiada³ wysoce rozwiniêty instynkt:podstêpnej walki, nigdy nie zosta³ do niej rzetelnie wyszkolony.Po chwiliznowu stanêliœmy na nogach, a moja lewa rêka wypchnê³a jego prawyprzegub w górê, gdzieœ miêdzy ³opatki.Popchn¹³em jeszcze wy¿ej, a on wrzasn¹³ jakby w udrêce, której istotniemóg³ doœwiadczaæ, bo w jego ramieniu coœ dziwnie chrupnê³o, ale nieby³em jeszcze pewny, wiêc wykrêci³em mu rêkê trochê wy¿ej usuwaj¹cwszelkie w¹tpliwoœci, po czym wypchn¹³em go przed sob¹ na balkon_ przegi¹³em przez balustradê, tak ¿e jego stopy oderwa³y siê od pod³ogi,on zaœ uczepi³ siê balustrady lew¹ rêk¹, jak gdyby jego ¿ycie od tegozale¿a³o, co by³o zgodne z rzeczywistoœci¹.- Ty jesteœ klient czy handlarz? - spyta³em.Wymamrota³ jakieœ plugawe s³owo po holendersku, ale znam ten jêzyk_ w³¹cznie ze wszystkimi wyrazami, których nie powinienem znaæ.Zatka³emmu usta praw¹ d³oni¹, bo odg³os jaki mia³ teraz wydaæ, móg³ byæ do-s³yszalny nawet w ha³asie ulicznym, a nie chcia³em alarmowaæ niepotrzeb-nie obywateli Amsterdamu._Zmniejszy³em nacisk i cofn¹³em d³oñ.- No?- Handlarz.- Jego g³os by³ ochryp³ym ³kaniem.- Sprzedajê to.- Kto ciê nas³a³?- Nie! Nie! Nie!-Jak chcesz.Kiedy pozbieraj¹ z chodnika to, co z ciebie zostanie,pomyœl¹, ¿e by³eœ po prostu jeszcze jednym palaczem haszyszu, który.zanadto siê podkrêci³ i wyruszy³ w podró¿ do nieba.- To morderstwo! - Wci¹¿ ³ka³, ale jego g³os by³ ju¿ tylko chrapliwymszeptem; mo¿e widok przyprawia³ go o zawrót g³owy.- Pan tego nie.zrobi.- Nie? Wasi ludzie zabili dziœ po po³udniu mojego przyjaciela.Têpienierobactwa mo¿e byæ przyjemnoœci¹.Siedemdziesi¹t stóp w dó³ to d³ugispadek - i ¿adnych oznak przemocy.Tyle ¿e bêdziesz mia³ po³amanewszystkie koœci.Siedemdziesi¹t stóp.Patrz!31Wypchn¹³em go trochê dalej przez balustradê, aby siê lepiej przyjrza³,i musia³em u¿yæ obydwu r¹k, ¿eby go wci¹gn¹æ z powrotem.--_ Gadasz?Coœ zachrypia³o mu w gardle, wiêc œci¹gn¹³em go z balustrady i po-pcha³em na œrodek pokoju.- Kto ciê nas³a³?Wspomnia³em ju¿, ¿e by³ twardy, ale okaza³ siê du¿o twardszy, ni¿ sobiewyobra¿a³em.Powinien by³ byæ przera¿ony i obola³y, i nie mam w¹tpliwo-œci, ¿e by³, ale to go nie powstrzymywa³o od konwulsyjnego okrêcania siêw prawo i wyrywania siê z mego uchwytu.By³o to tak niespodziewane, ¿ezaskoczy³o mnie nienacka.Rzuci³ siê na ntnie znowu, nó¿, który naglepojawi³ siê w jego lewej rêce, podniós³ siê, zaciek³ym ³ukiem mierz¹cw punkt tu¿ poni¿ej mojego mostka.Normalnie wykona³by zapewnepiêkne dŸwigniêcie, ale okolicznoœci by³y anormalne; nie mia³ ju¿ aniwyczucia czasu, ani refleksu.Chwyci³em i œcisn¹³em obur¹cz przegubrêki, w której trzyma³ nó¿, rzuci³em siê na wznak, podstawi³em pod niegowyprostowan¹ nogê, jednoczeœne szarpn¹wszy mu rêkê do do³u, i prze-rzuci³em go przez siebie._omot jego upadku wstrz¹sn¹³ pokojem, a pra_v-dopodobnie i kilkoma s¹siednimi.Obróci³em siê i zerwa³em na nogi jednym ruchem, ale nie by³o ju¿potrzeby poœpiechu.Le¿a³ po drugiej stronie pokoju z g³ow¹ opart¹o próg balkonu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl