[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam cię dosyć, Kit.Nie jestem żadnym twoim kochaniem inie życzę sobie, żebyś wtrącał się w moje przyjaznie.Christopher palnął się dłonią w czoło.- Mam! Co za piękna wizja - zagniewana kobieta, więzymiłości.już widzę mój sonet! Dzięki ci, słodka Milly.Dziękitobie będę miał na chleb.Milly jak zwykle stwierdziła, że nie potrafi dłużej gniewać sięna tego czarusia.%7ływił głębokie, przeważnie nieuzasadnioneuprzedzenie wobec rodziny swojego ojca, lecz poza tym byłświetnym i bystrym kompanem.- Mnie też miło, że mogłam być dla ciebie przydatna-stwierdziła sarkastycznie.- Załatwiłam ci parę pensów za cenęutraty jednego z moich najlepszych przyjaciół. -Moje serce i sakiewka są twoje, najdroższa!  zawołał przezramię, ruszając do wyjścia.- Na nieszczęście oba są wiecznie puste! - zawołała za nim.- Bosko! - Zmiech Kita rozległ się echem na schodach.- Tękwestię też wykorzystam, o, prządko złotej nici natchnienia!Diego wracał do Durham House przez błotniste uliceLondynu, wyjątkowo nie zwracając uwagi na ciekawskiespojrzenia bladolicych mieszkańców miasta, zadziwionychjego czarną skórą.Milly Porter od dawna była jego ideałemdziewczyny.Pamiętał tę burzę niesfornych rudych włosów,które w dzieciństwie nosiła rozpuszczone, jej wieczną we-sołość i słodkie usta zachęcające do pocałunków.Sam podobałsię angielskim dziewczętom, których wcale nie zniechęcałajego ciemna skóra.Jednak Milly pozostawała zawsze odpornana jego zapędy i traktowała go jedynie jak przyjaciela.Gdy się rozstali, byli jeszcze bardzo młodzi; mieli potrzynaście, czternaście lat.Potem Diego słał jej ozdoby, któresam dla niej robił, lecz Milly nie rozumiała, że w jego krajutakie dary stanowią wyznanie miłości.A kiedy wreszcie dotarłdo jej szwalni, pełen nadziei, że Milly w końcu pojmie, co ichłączy - ta żałosna, tykowata, trajkocząca małpa w krzykliwychszatach wszystko zepsuła.Zatopiony w myślach, mijał gospodę, kiedy nagle wytoczyłsię z niej pijak, podcinając mu nogi.Diego upadł, omal nie wpadając pod koła przejeżdżającego furgonu.Dotego jeszcze dostał batem od wozaka!-Ty durny cudzoziemcze! %7łycie ci niemiłe czy co? -wrzasnąłgbur na kozle.Diego podniósł się, życząc mu szybkiej jazdy do chrze-ścijańskiego piekła, i ruszył dalej, otrzepując ubłocone ubranie.Nienawidził londyńczyków - z wyjątkiem jednej, jedynejmieszkanki tego miasta. Rozdział 6Córko!Jane stanęła jak wryta na schodach prowadzących do rzeki.Zamierzała popłynąć do Milly, ponieważ miała wolny dzień, apoza tym usłyszała od Henry'ego, że ojciec ma przyjechać nadwór i właśnie chciała uniknąć spotkania z nim.Wściekła, żeplan przeczekania w mieście spalił na panewce, odwróciła się idygnęła.-Jak się miewasz, ojcze? Rozegraj to w sposób cywilizowany" - pomyślała, dającsygnał służbie, by czekała.Thaddeus Perceval, lord Wetherby, stał nieruchomo u szczytuschodów, z opuszczonymi ramionami, wpatrując się w córkę.Był postawnym mężczyzną o szorstkim obejściu i gęstejczuprynie siwo-blond włosów.Wokół ust zaznaczały sięgłębokie bruzdy, a niebieskie oczy o twardym spojrzeniu miałyjaśniejszy odcień niż u córki.Nie raczył zmienić garderobyprzed prezentacją na dworze i miał na sobie podróżny strój -szary kubrak, rdzawy płaszcz i pantalony, które dawnoprzestały być modne; wszystko to nadawało mu wyglądprowincjonalnego szlachcica. - Dobrze, córko.Także Davida i twoją ciotkę zostawiłem wdobrym zdrowiu - odparł mrukliwie.Jane niespokojnie skubała jedwabne obszycie długichrękawów sukni.- Miło mi to słyszeć, panie.Lord pokazał gestem na łódz czekającą u nabrzeża.- Dokąd się wybierasz, Jane?Ostatnią rzeczą, jaką Jane chciałaby zrobić, było przyznaniesię, że nadal utrzymuje znajomość z Milly Porter.Ojciec jasnodał jej do zrozumienia, że ma zerwać wszelkie kontakty z  tązdradziecką dziewką", której ojciec został zesłany do Tower.Fakt, że człowiek, którego Wetherby wcześniej cenił jakoświetnego żołnierza i jeszcze lepszego myśliwego, okazał sięwinny poważnej zbrodni, lord odebrał jako osobisty afront.-Zamierzałam odwiedzić Goldsmith Row - skłamała napoczekaniu Jane.-Czyżbyś była tak bogata, moja córko, że stać cię na wizyty wsklepach złotników?Jane uśmiechnęła się krótko, wiedząc, że żadna odpowiedz bygo nie zadowoliła.- Sądzę jednak, że zakupy mogą poczekać, skoro niewidziałaś swojego starego ojca prawie od roku - rzekł,przyzywając ją do siebie gestem.Nie miała wyboru, musiała posłuchać ojcowskiego nakazu.Szybki pocałunek, którym ją powitał, miał znaczyć, żewszystko między nimi układa się dobrze.Czyżby ojcieczapomniał o furii, z jaką żegnał ją ostatnim razem? Wściekł się,kiedy Jonas wymusił na nim małżeński kontrakt, którywyjmował Jane spod jego władzy, pozwalając jej zarządzać przyszłym wdowim majątkiem.Dzięki Bogu, teraz nie miałnad nią władzy poza zwykłymi oczekiwaniami rodzica, żedziecko musi szanować ojca, nawet jeśli jest dorosłe.Gdybywystąpiła przeciwko niemu, co najwyżej spotkałaby się zpotępieniem. Niech się dzieje, co chce - pomyślała Jane, zbierając siły dowalki.- Nie dam się znów zdeptać!".- Czy Henry rozmawiał z tobą? - zapytał lord, prowadząc ją zpowrotem do pałacu.Usiedli na ławce w niszy wielkiego holu.Jane tęsknie zerknęła za okno, za którym widać było niewielkiogród z piaskowymi alejkami i strzyżonymi żywopłotami.-Tak, panie.- Dobry z niego chłopak.Jane za wszelką cenę usiłowała zachować spokój wpatrzonaw ogrodnika pracowicie grabiącego ścieżki.- Znalazł dla ciebie dobrą partię - drugiego syna francuskiegodiuka.To zamożny żabojad, mający wielkie winnice kołoBordeaux i flotyllę statków.Jego pierworodny jest słabegozdrowia, więc jest duża nadzieja, że młodszy zostaniedziedzicem.- Dobra partia dla mnie czy dla ciebie? - zapytała spokojnie,jeszcze bardziej nerwowo skubiąc rękaw.Thaddeus uśmiechnął się, nie wyczuwając ironii.- Dla obojga.Pomógłby nam wejść na francuski rynek znaszym suknem.Jane szukała w myśli słów sprzeciwu wobec takbezceremonialnego zarządzania jej życiem, ale nie znalazłażadnych prócz zwykłej odmowy. -Niezmiernie mi przykro, panie, lecz nie zamierzamponownie wyjść za mąż tak szybko po śmierci Jonasa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl