[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z wyrazem tkliwoÅ›ci i uwielbienia w oku zajrzaÅ‚ do wnÄ™trza drogocennego trzosa, poprawiÅ‚ nasobie odzienie, otarÅ‚ trzewiki, otrzepaÅ‚ swe nieszczÄ™sne szerokie i futrem podbite rÄ™kawy,caÅ‚kiem szare od popioÅ‚u, zagwizdaÅ‚ jakÄ…Å› skocznÄ… melodiÄ™, zakrÄ™ciÅ‚ siÄ™ na piÄ™cie, rozejrzaÅ‚, czynie ma w celi jeszcze czegoÅ› do zabrania, capnÄ…Å‚ z pieca kilka szklanych amuletów, zdatnych naofiarowanie zamiast klejnotów Izabelce Thirreye, na koniec otworzyÅ‚ drzwi, które brat jegopozostawiÅ‚ nie zamkniÄ™te przez miÅ‚osierdzie, a które on pozostawiÅ‚ otwarte przez zÅ‚oÅ›liwość, izbiegÅ‚ po krÄ™tych schodach, skaczÄ…c jak wróbel.WÅ›ród panujÄ…cych tu mroków potrÄ…ciÅ‚ coÅ›, co odsunęło siÄ™ na bok, powarkujÄ…c; domyÅ›liÅ‚ siÄ™,że spotkaÅ‚ Quasimodo, i wydaÅ‚o mu siÄ™ to tak Å›mieszne, że schodziÅ‚ z pozostaÅ‚ych stopnitrzymajÄ…c siÄ™ za boki.ZmiaÅ‚ siÄ™ jeszcze wybiegajÄ…c na plac.Kiedy znalazÅ‚ siÄ™ z powrotem na ziemi, tupnÄ…Å‚ nogÄ…. O!  rzekÅ‚  bruku paryski, zacny i czcigodny! PrzeklÄ™te schody, na których anioÅ‚y zjakubowej drabiny dostaÅ‚yby zadyszki! Jakie licho podkusiÅ‚o mnie, żem siÄ™ wpakowaÅ‚ w tenkamienny Å›widerek, co niebo dziurawi; i po to tylko, żeby podjeść omszonego sera i obejrzećsobie przez okienko paryskie dzwonnice.UszedÅ‚ kilka kroków i spostrzegÅ‚ oba puszczyki, czyli ksiÄ™dza Klaudiusza i mistrza Jakuba;oglÄ…dali uważnie jakÄ…Å› rzezbÄ™ w portalu.PrzybliżyÅ‚ siÄ™ na palcach i usÅ‚yszaÅ‚, jak archidiakonmówi szeptem do Charmolue: To Wilhelm Paryski kazaÅ‚ wyryć Hioba w tym kamieniu barwy lapis-lazuli, o pozÅ‚acanychkantach.Hiob przedstawiać ma kamieÅ„ filozoficzny, który aby staÅ‚ siÄ™ doskonaÅ‚ym, podobnie jaki on powinien być doÅ›wiadczony i udrÄ™czony.Sub conservatione formae specificae salva anima,jak powiada Rajmund Lulle.164  Niech tam sobie!  rzekÅ‚ Jan  ale sakiewkÄ™ ja mam.W tejże chwili usÅ‚yszaÅ‚, że ktoÅ› klnie straszliwie, raz po raz, silnym i dzwiÄ™cznym gÅ‚osem: Psia krew! Psia dusza! Psia wiara! Psia jucha! Na pÄ™pek Belzebuba! Na imiÄ™ papieża! TrÄ…byi pioruny! Na mÄ… duszÄ™!  zawoÅ‚aÅ‚ Jan  nie może to być nikt inny, tylko mój druh kapitan Febus.To imiÄ™  Febus dotarÅ‚o do uszu archidiakona wtedy wÅ‚aÅ›nie, kiedy tÅ‚umaczyÅ‚ prokuratorowiznaczenie smoka z ogonem zanurzonym w naczyniu z cieczÄ…, z której wydobywa siÄ™ dym igÅ‚owa króla.Wielebny Klaudiusz zadrżaÅ‚, przerwaÅ‚ ku wielkiemu zdumieniu Charmolue,odwróciÅ‚ siÄ™ i zobaczyÅ‚, że koÅ‚o bramy kamienicy Gondelaurier jego brat Jan wita siÄ™ z jakimÅ›dorodnym oficerem.ByÅ‚ to rzeczywiÅ›cie pan kapitan Febus de Châteaupers.PrzystanÄ…Å‚ za wÄ™gÅ‚em domu swojejnarzeczonej, oparÅ‚ siÄ™ o Å›cianÄ™ i klÄ…Å‚ jak poganin. Na honor, kapitanie Febusie  rzekÅ‚ Jan ujmujÄ…c go za rÄ™kÄ™  przeklinacie z zadziwiajÄ…cymzapaÅ‚em. TrÄ…by i pioruny!  odpowiedziaÅ‚ kapitan. SamiÅ›cie trÄ…ba i piorun  odparÅ‚ żak. Kapitanie miÅ‚y, a skÄ…dże siÄ™ wam bierze taka powódznajÅ›liczniejszych słów? Wybacz, druhu Janie  zawoÅ‚aÅ‚ Febus potrzÄ…sajÄ…c jego dÅ‚oÅ„ rozpÄ™dzonego konia na miejscunie osadzisz.A ja klÄ…Å‚em peÅ‚nym galopem.WÅ‚aÅ›nie byÅ‚em u tych cnotliwych skromniÅ›, a kiedystamtÄ…d wychodzÄ™, zawsze mam peÅ‚nÄ… gÄ™bÄ™ przekleÅ„stw; muszÄ™ je wypluć, bobym siÄ™ udÅ‚awiÅ‚.TrÄ…by i pioruny! Chcecie pójść na wino?  zapytaÅ‚ żak. Z ochotÄ…, ale nie mam pieniÄ™dzy. Ale ja mam. Ojoj! Czyżby?Jan z godnoÅ›ciÄ… i prostotÄ… podsunÄ…Å‚ kapitanowi pod nos sakiewkÄ™.A tymczasem archidiakon,bez pożegnania porzuciwszy osÅ‚upiaÅ‚ego Charmolue a, podszedÅ‚ bliżej, przystanÄ…Å‚ w odlegÅ‚oÅ›cikilku kroków i przypatrywaÅ‚ siÄ™ im obu, oni zaÅ› nawet go nie spostrzegli, tak byli pochÅ‚oniÄ™citrzosem.Febus zawoÅ‚aÅ‚: Sakiewka w waszej kieszeni, Janie, to księżyc w kuble wody! Widać go, ale go tam nie ma.To tylko odbicie.Do licha! ZakÅ‚ad, że w Å›rodku sÄ… kamyki.Jan odparÅ‚ chÅ‚odno: Otóż i macie kamyki, którymi obciążam mojÄ… kieszeÅ„.I nie dodajÄ…c już ani sÅ‚owa wytrzÄ…snÄ…Å‚ zawartość mieszka na podmurówkÄ™ kamienicy z minÄ…zbawiajÄ…cego ojczyznÄ™ Rzymianina. Boże miÅ‚osierny!  mruknÄ…Å‚ Febus. I paryskie denary, i najprawdziwsze liardy z orÅ‚em! AżoÅ›lepia!Jan staÅ‚ godny i obojÄ™tny.Kilka liardów potoczyÅ‚o siÄ™ w bÅ‚oto; kapitan schyliÅ‚ siÄ™ po nie wzapale.Jan go powstrzymaÅ‚. Fe, brzydko, kapitanie Febusie de Châteaupers [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl