[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrzebuję mniejszej, jak “Stargazer II”.Potrzebne jest miejsce, gdzie można zostawić konie.Musi istnieć jakiś sposób do­stania się do łodzi.Może mi pan pomóc?- Tak, ale nie rozumiem, czemu nie chce pani “Ave Ma­rii”.Dlaczego?Sarah wstała i weszła za koc zawieszony na sznurze, który przywiązała wcześniej w przeciwległym kącie do­mu.Nie chciała wówczas rozbierać się przy Harmonie Kleinschmidtcie, który mógł lada chwila się ocknąć i ob­serwować ją.Za osłoną zaczęła grzebać w jednym z po­dróżnych worków.Była tam para różowych szortów, któ­re wrzuciła razem z dżinsami, pakując się w pośpiechu, kiedy wyjeżdżali z domu na farmie w północno-wschodniej Georgii, zaraz po bombardowaniu.Kusiło ją już nie­raz, aby wyrzucić spodenki, ale trzymała je, na wypadek gdyby pogoda się polepszyła.Przyglądała się szortom przez chwilę.- Dobry strój do pływania - mruknęła do siebie.Następnie, zacząwszy się rozbierać za parawanem z koca, zapytała Kleinschmidta:- Co pan mówił, Harmon?- Czemu nie “Ave Maria”? To dobry statek.- No właśnie - statek - odparła Sarah, zdejmując ko­szulkę, potem stanik i kładąc je na wierzchu spódnicy.Za­łożyła szorty i ponownie koszulkę.- Nie potrafię go poprowadzić tak, żeby uciec Rosja­nom, gdyby się za nami zjawili - powiedziała wreszcie.- No dobrze, ale mogłaby pani zabrać na nią konie.- Nie wezmę “Ave Marii”, Harmon.To moje ostatnie słowo.- Wciągnęła podróżne buty i schyliła się, by je za­sznurować.- Michael - powiedziała – przynieś mi ten duży nóż z drugiego worka, tylko ostrożnie! - Wychodząc zza parawanu, rozpuściła włosy.“Do diabła, powinnam je umyć! - myślała.- A zresztą, niedługo i tak będą mokre.”- Mamo, czemu założyłaś szorty? Na dworze jest zim­no.Chyba nie.Przerwała chłopcu:- Nie mam ochoty pływać w dżinsach, Michael.- Pływać, pani Rourke? - zainteresował się Kleinschmidt.- Zadałam sobie pytanie, Harmon, co zrobiłby w takiej sytuacji mój mąż.No cóż, mój mąż jest bardzo dobry w tego typu rzeczach.Zawsze był.Myślę, że nie jest już chyba żadną tajemnicą, że pracował w CIA, był fachow­cem od spraw przeżycia w trudnych warunkach, a poza tym lekarzem.Nie wiem, gdzie teraz jest.Właśnie tym zajmujemy się z dziećmi - szukaniem go.Powtarzam so­bie, że i on nas szuka.Wiem, że szuka - poprawiła się natychmiast - Gdyby John, to jest mój mąż, robił coś takiego, wróciłby nocą do portu, wszedłby do wody, podpłynął do którejś łodzi i ukradł ją.Wziąłby ze sobą nóż - mówiła, podnosząc do oczu ostrze narzędzia, które podał jej Michael.- I przypuszczam, że użyłby go w razie potrzeby - dodała.- Nie mogę pani na to pozwolić, pani Rourke.- Czuję się już i tak wystarczająco stara, Harmon.Na­zywaj mnie po prostu: Sarah - uśmiechnęła się.ROZDZIAŁ XVIII- Cholera - burknął Paul Rubenstein.Postawił kołnierz, by zasłonić się przed wiatrem i zapytał, mrucząc pod no­sem: - Czemu jest tak zimno w St.Petersburgu? - Rozej­rzał się wokół, potem opuścił wzrok na Harleya oraz na “Schmeissera” wiszącego pod prawym ramieniem.Stwier­dził, że w polu widzenia nie było nic, co mogłoby mu dać odpowiedź.Patrzył na drogę w dole, obserwując sunące po niej wojska.- Kubańczycy - mruknął do siebie.Rubenstein zdjął okulary w drucianej oprawce, rozło­żył stopkę motocykla, zsiadł i ruszył między drzewa, aby oddalić się od drogi i zasłonić przed wiatrem.Pochylił się nad ziemią i przykucnął.Żałował, że nie zaczął znowu palić.W prześwitach drzew ciągle mógł dojrzeć drogę i bacz­nie ją obserwował, aby być pewnym, że oddziały wojsk, sunące poniżej nie zbaczają z obranego kursu, co mogło­by oznaczać, że w jakiś sposób wykryli jego obecność.Żałował, że nie zna hiszpańskiego.Wówczas, gdyby się do nich zbliżył, być może, mógłby się czegoś dowiedzieć.- Nie każdy może być Johnem Rourke - powiedział pół­głosem, uśmiechając się do siebie.Przez chwilę zastana­wiał się, co robi jego kompan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl