[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Smok, choć wciąż próżny,pomimo jej licznych prób stosowania jego samochwalczych wyczynów, był jednak niewątpliwiemiłym towarzyszem.A tego Yve bardzo potrzebowała.Na jakiś czas mogła zapomnieć, że jej światzdawał się sięgnąć kresu.Przez wszystkie te dni Yve rozmyślała o mgle i wynikających z tego konsekwencjach.Wkońcu jednak fakt, że Haele ma zostać jej domem na jakiś czas - a być może na zawsze - pobudziłją, by powróciła do wcześniejszych planów.Słodycz stanowił teraz stałą cześć jej świata - na tyle, na ile rzeczywiście kiedykolwiek w nim był - to dostarczyło dodatkowego bodzca jej myślom.Zaczęła sprawdzać swoje teorie, czyniąc z tego zabawę dla smoka, który cieszył się niezmiernie.To bardzo zabawne - zauważył po jednym z zakończonych powodzeniem eksperymentów.-Nie sądziłem, że będziesz chciała, bym robił takie rzeczy.- Nuta niepewności zakradła się do jegogłosu, ale uspokoił się, słysząc radosny śmiech Yve.Byłeś bardzo dobry - zapewniła go, - ale możesz to robić tylko wtedy, gdy ci powiem.Tobardzo ważne, Słodycz - zakończyła poważnie.Smok skinął uroczyście łbem, a potem z charakterystyczną dla niego nagłą zmianą nastroju,rzucił:Czy wiesz, że wulkan znowu się rozpala? To bardzo ładne: - wszędzie żółty dym i małeczerwone plamki.Dla mnie wcale nie brzmi to ładnie - odparła, pewna, że jest to jedna z jego bardziejubarwionych opowieści.- Poza tym wulkan jest nieczynny od tysięcy lat.Cóż, teraz się budzi - powiedział smok.- Czy mam ci pokazać?Zbyt wiele czasu zabrałoby mi pokonanie tej całej drogi na górę.Jeśli wejdziesz do mojego świata - podsunął z nadzieją - mógłbym cię tam zanieść w ułamkuchwili.Yve zadrżała.Zdawała sobie sprawę, że nawet próba czegoś takiego byłaby wielkimbłędem.Nie sądzę, bym to potrafiła, Słodycz - odparła ostrożnie.- Chociaż chciałabym pojechać natwoim grzbiecie.Latanie musi być cudowne.Nikt już nas nie dosiada - rzekł smok głosem przepełnionym jakimś prastarym smutkiem.Yve spojrzała na niego ze zdumieniem.Ton, którym to powiedział, tak nie przystawał dojego charakteru, a implikacje wynikające z tych słów były tak zadziwiające, że zaintrygowało ją togłęboko.Czy w dawnych czasach ludzie dosiadali smoków? - zapytała.Ale Słodycz nie chciał powiedzieć nic więcej. ROZDZIAA SIDMYNajstarszą mieszkanką Haele była Adara, miejscowa bajarka - zasuszona starucha oskołtunionych siwych włosach i zamglonych oczach.Z rzadka opuszczała swoją chatę, lubiła,bowiem spędzać czas z trzema zazdrosnymi kotami, których lśniące futra wskazywały, że jadająlepiej niż ich maleńka pani. Kobiety są dobre do robienia trzech rzeczy: gotowania rodzenia dzieci i opowiadaniahistorii" - to powiedzenie często słyszało się na Haele.Adara niewiele troszczyła się o pierwsze, jej potrzeby zaspokajali, bowiem inni, dawno przestała myśleć o drugim, jeśli chodzi zaś o trzecie -była prawdziwą mistrzynią.Wszyscy oprócz najbardziej wojowniczych mężczyzn zbierali się, byposłuchać jej opowieści, kiedy wpadała w stosowny do ten nastrój.Wówczas to jej głos zyskiwałdzwięczną barwę i stawi się niewiarygodnie zmienny.Potrafiła mówić głosem maleńkiego dzieckalub bohaterskiego wojownika oraz naśladować odgłosy zwierząt i ptaków z nadzwyczajnądokładnością.w talent - w połączeniu z podeszłym wiekiem - sprawiał, że traktowano ją zszacunkiem, jakiego nie doznawała żadna inna kobieta na Haele.Była jedyną kobietą, która mogła powiedzieć to, co myśli, Damkowi i nie zebrać za tocięgów.Yve próbowała włączyć ją w proces zmian, nad którymi pracowała, ale Adara stwierdziła,że nie jest zainteresowana ani przyszłością, ani terazniejszością - i rzeczywiście: tak naprawdęożywiała się tylko wtedy, kiedy opowiadała historie z przeszłości.Prowadziły wiele rozmów iczarodziejka z czasem nabrała szacunku i polubiła starą, kłótliwą kobietę.Toteż, gdy Yve usłyszała,że Adara ma zamiar opowiadać stare historie pewnego określonego wieczoru, zrobiła wszystko,żeby znalezć się w jej chacie.Słodycz prosił, by pozwoliła mu sobie towarzyszyć, a jego błaganie było tak żałosne, żeYve, wbrew swemu wcześniejszemu postanowieniu, zgodziła się, pod warunkiem jednak, że obiecatrzymać się z tyłu i postara się nie rzucać w oczy na ile tylko możliwe.Smok tak bardzo pragnąłusłyszeć opowieści, że ochoczo zgodził się na warunki Yve i przynajmniej tym razem okazał sięwart swego słowa.Ukrył się tak dobrze, że gdyby specjalnie nie szukała go wzrokiem, sama Yve bygo nie dostrzegła.Ułożył się w stosie porąbanego drewna, zgromadzonego na zimę.Tylko głowa iprzednie łapy sterczały na zewnątrz i one wydawały się bardziej przezroczyste niż zwykle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl