[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dolar pięćdziesiąt to marna płaca, gdy trzeba urobić sobie ręce po łokcie; w takiejdziurze doleć za godzinę mógł stanowić łatwy zarobek.- Nie - zgodził się Updike, wracając do stukania w kalkulator.- Niedu\o.Ton jego głosu świadczył, \e pozostawia decyzję Jackowi: albo zgadza się,albo spada; \adnych negocjacji nie będzie.- Mo\e wystarczy - rzekł Jack.- No, to dobrze - powiedział Updike.- Powinniśmy sobie jeszcze jednowyjaśnić.Przed kim uciekasz i kto cię szuka? - Spojrzenie brązowych oczu znówspoczęło na nim, świdrując go bezlitośnie.- Je\eli ktoś cię tropi, nie chcę, \eby mi sięwpierdalał w interes.Słowa te nie wstrząsnęły pewnością siebie Jacka.Nie był być mo\e najbystrzejszym dzieciakiem na świecie, ale starczało mu inteligencji, by zdać sobiesprawę, \e jego wędrówka nie potrwałaby długo, gdyby nie miał drugiej legendy nau\ytek potencjalnych pracodawców.Do tego właśnie słu\yła Historyjka nr 2: WrednyOjczym.- Jestem z miasteczka w Vermoncie - powiedział.- Fenderville.Mama i tatarozwiedli się dwa lata temu.Tata starał się dostać prawo do opieki nade mną, alesędzia przyznał je mamie.Tak przewa\nie robią.- Kurewska prawda.Smokey wrócił do rachunków i tak pochylił się nad kalkulatorem, \e prawiedotykał nosem klawiszy.Jack miał jednak wra\enie, \e mimo wszystko go słucha.- No, tata wyjechał do Chicago i dostał tam pracę w fabryce - kontynuowałJack.- Pisze do mnie mniej więcej raz na tydzień, ale przestał przyje\d\ać w zeszłymroku, kiedy Aubrey go pobił.Aubrey to.- Twój ojczym - powiedział Updike.Jackowi przez chwilę zwęziły się oczy i poczuł na nowo początkowąnieufność.W głosie Updike a nie było ani odrobiny współczucia; wydawało sięniemal, \e Smokey się z niego naśmiewa, jak gdyby wiedział, \e opowieść chłopcazostała całkowicie wyssana z palca.- Tak - przyznał Jack.- Mama wyszła za niego półtora roku temu.Często mniebije.- To smutne, Jack.Bardzo smutne.- Updike wreszcie spojrzał na swegorozmówcę, sardonicznie i niedowierzająco.- Więc wyruszyłeś do Shytown, gdziebędziesz \ył z tatuńciem długo i szczęśliwie.- No, mam nadzieję - powiedział Jack i poczuł nagłe natchnienie.- Wiemjedno: mój prawdziwy tata nigdy nie wieszał mnie za szyję w szafie.Obciągnął wierzch koszulki, odsłaniając szramę.Zbladła ju\; podczas dni w Golden Spoon wcią\ była ohydnej czerwonopurpurowej barwy, jak wypaloneznamię.W tamtej restauracji Jack nie miał jednak nigdy okazji jej zaprezentować.Oczywiście był to ślad pozostawiony przez korzeń, który w drugim świecie omal gonie udusił.Z zadowoleniem zobaczył, \e oczy Smokeya Updike a rozszerzają się zzaskoczenia i czegoś na kształt wstrząsu.Mę\czyzna wychylił się do przodu,roztrącając trochę \ółtych i ró\owych kartek.- To robota twojego ojczyma? - Wtedy właśnie postanowiłem się zerwać.- Mo\e się tu poka\e, szukając swojego samochodu, motocykla, portfela czykurewskiego zapasu koki?Jack pokręcił głową.Smokey popatrzył na niego jeszcze przez chwilę, po czym wyłączyłkalkulator.- Chodz ze mną do magazynku, mały - powiedział Smokey.- Po co?- Chcę zobaczyć, czy rzeczywiście zdołasz przewrócić beczkę na bok.Jeślizdołasz wytoczyć beczkę, kiedy będzie potrzebna, to masz pracę.4Jack zademonstrował ku zadowoleniu Smokeya Updike a, \e jest zdolnypostawić jedną z wielkich aluminiowych beczek na skraju i przetoczyć ją tak, byoparła się o platformę wózka.Zdołał nawet sprawić wra\enie, \e przychodzi mu tobez trudu - na wypuszczenie beczki i oberwanie w nos przyszło mu zaczekać jeszczedzień.- No, nie wyszło to najgorzej - powiedział Updike.- Nie jesteś dość du\y dotej roboty i pewnie nabawisz się kurewskiej ruptury, ale to twoje zmartwienie.Powiedział Jackowi, \e zacznie od południa i będzie pracował do pierwszejnad ranem ( Albo dopóki wytrzymasz ).Poinformował chłopca, \e będzie płacił muka\dego dnia przy zamknięciu.Gotówką do ręki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl