[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dodająca pewności siebie, głęboka cisza.Cisza  jeśli niebrać pod uwagę tupotu zbliżających się ku niemu kroków.60 Lodowate igły strachu wbiły się w Firkinowy kręgosłup, włosy na karku zjeży-ły w sposób właściwy przerażonym jeżozwierzom.Hałaśliwie zanurkował w po-szycie.Kroki znów stały się głośniejsze.To mnie usłyszało.Jest między drzewami myślał gorączkowo.Kroki były coraz bliższe.Nadchodzi!Legł nieruchomo tam, gdzie wylądował w krzakach, krzywiąc się przerazliwiew straszliwej udręce, o trzy miligramy adrenaliny odległy od zupełnej katalepsji.Bał się poruszyć, oddychać.Kroki były coraz bliżej i bliżej, wciąż głośniejszei głośniejsze i.przeszły obok.Słuchał, aż rozbolały go uszy.Wydawało mu się, że leży tak bez ruchu całą wieczność, aż w końcu wypuściłpowietrze więzione w płucach i przeszedł w stan zwykłego przerażenia.Kroki niezatrzymały się.Być może to coś nie podążało za nim, a może po prostu gdzieś sięprzyczaiło.Leżał jeszcze przez kilka minut, aż stan łagodnej paniki ustabilizowałsię  wstał wówczas najciszej, jak potrafił.Wysilał oczy w ciemności, usiłującdojrzeć najdrobniejszy ślad obecności właściciela kroków.Ku własnemu zado-woleniu niczego nie zauważył, więc ruszył dalej, aczkolwiek z początku bardzoniechętnie.To wszystko wydarzyło się wiele godzin temu.Zdążyło wstać słońce, niebobyło czyste, a ptaszki ćwierkały.Od czasu do czasu cykał jakiś świerszcz, a Firkin,dzielny poszukiwacz przygód obarczony chwalebną misją, znów był przerażony.Minął zakręt ścieżki i stanął jak wryty.Na poboczu leżał mały, mocny but,w którego środku prawdopodobnie tkwiła mała, mocna stopa.Firkin był pewien,że stopa jest przymocowana do ciała i z dużym prawdopodobieństwem do dru-giej stopy.Ale reszta tego, cokolwiek to było, leżała ukryta w wysokiej trawie tużobok ścieżki, a w świeżym porannym powietrzu dawało się słyszeć głośne chrapa-nie.Firkin słuchał regularnych chrapnięć i dokładnie rozważał swoje kłopotliwepołożenie.Rozejrzał się wokół.W tym miejscu ścieżka biegła wąskim, stromym wą-wozem.Wysokie zbocza i omszałe szczeliny umożliwiały wspinaczkę tylko naj-bardziej wprawnym talpinistom.Mógł zawrócić i szukać obejścia, ale bez mapyi kompasu ryzykował, że łatwo się zgubi i nigdy już nie odnajdzie ścieżki.Byłotylko jedno wyjście.Cóż, właściwie dwa, ale powrót do Middin, chorej siostrzycz-ki i mnóstwa pytań ze strony prawie na pewno zagniewanych rodziców nie wyda-wał się zachwycającą perspektywą.Niechętnie i czując, jak wzrasta mu poziomadrenaliny, podjął decyzję o minięciu śpiącej istoty.Obliczywszy chwilę stawiania kroków tak, by przypadały na chrapnięcia,mógł poruszać się bardzo cicho.Chrapnięcie.Krok.Chrapnięcie.Krok.Zagryzł zęby i ruszył naprzód na palcach.Ciśnienie krwi chłopca znów wzro-sło, bolał go każdy mięsień.Chrapnięcie.Krok.61 Nie śmiał spojrzeć na ciało w trawie.Chrapnięcie.Krok.Chrapanie zagłuszało każdy najmniejszy dzwięk, jaki wydawał, więc posuwałsię naprzód niemal bezgłośnie.Chrapnięcie.Krok.Firkin, przemykając wąwozem obok śpiącego stworzenia, był napięty i zde-nerwowany jak ból głowy w aptece.Drżał na całym ciele, wystarczyłby jeszczejeden wstrząs, najmniejszy przestrach.Nagle niebo eksplodowało kakofonią łopoczących skrzydeł i liści  dziki go-łąb wypadł spomiędzy drzew.Kora nadnerczy chłopca pracowała na najwyższychobrotach.Zpioch poderwał się gwałtownie, zadrżał zaskoczony, zerwał na równe nogii krzyknął: Firk!.Firkin padł zemdlony.Beczka stanął prosto, zmieszany, lecz uradowany, że nie sprawdziły się jegonajgorsze przypuszczenia.Podszedł do bezwładnego ciała przyjaciela.* * *Rok 1025 OG mijał w górskim królestwie Cranachanu spokojnie.Cóż,  spo-kój jest pojęciem względnym, a życie w tyranii tak.hmm.tyrańskiej jakta, na której czele stał król Grimzyn i jego kohorty zła, dla każdego dążącego donormalności społeczeństwa byłoby dalekie od normalności.Podczas kilku miesięcy po tym jak szef Spraw Wewnętrznych Fisk przyjąłprzeprosiny od wicekapitana Baraka i bez wahania zaakceptował jego dymisję, błogi spokój w Cranachanie zakłóciły nieliczne pożałowania godne incydenty.Czterdziestu trzech drobnych rzezimieszków zostało skazanych na śmierć za kilkadrobnych przestępstw, takich jak naruszenie nietykalności cielesnej, pozbywaniesię wściekłych zwierząt bez należytej troski i uwagi oraz śmiecenie.Król Grimzynzainicjował obejmującą całe królestwo akcję zwalczania śmiecenia, wierząc, żeczyste ulice zachęcą bogatych turystów, którzy zaoszczędzą mu czasu i kłopotówzwiązanych z koniecznością przekroczenia granic w celu zagarnięcia ich bogactw.Zagarnianie bogactw na gruncie lokalnym jest o wiele łatwiejsze.Co niezwykłe, bogaci turyści zdawali się wierzyć broszurom informującym,że  Cranachan jest jednym z najbezpieczniejszych królestw dla przypadkowychgości.Miejscowi mieszkańcy zapewniają wieczorami kolorowe uliczne spektakle,prezentując ekscytujące pokazy rzucania nożami, szermierki i sztuki walki topo-62 rem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl