[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lolla-Wossiky otworzył zdrowe oko i po raz pierwszy zobaczył malca jak zwykłego człowieka.Alvin wpatrywał się w jego martwą powiekę.Lolla-Wossiky nie pojmował dlaczego; sięgnął ręką, dotknął jej - nadal zwisała bezwładnie nad pustym oczodołem.I wtedy zrozumiał.Chłopiec myślał, że tę ranę ma wyleczyć.Nie, nie bądź rozczarowany, dziecko, uleczyłeś prawdziwe kalectwo.Czym jest dla mnie ta drobna rana? Nie straciłem wzroku - to poczucie krainy odeszło, a ty mi je oddałeś.Chciał wykrzyczeć to chłopcu, wykrzyczeć i zaśpiewać z radości.Ale uczucie było zbyt silne.Słowa nie docierały do ust.Nie mógł nawet przesłać mu wizji, gdyż obaj już się przebudzili.Sen dobiegł końca.Byli dla siebie nawzajem bestiami snów.Lolla-Wossiky chwycił Alvina za ramiona, przyciągnął do siebie i ucałował w czoło, mocno, jak ojciec syna, jak brat brata, jak przyjaciel prawdziwego przyjaciela na dzień przed śmiercią.Potem podbiegł do okna, przeskoczył parapet i wylądował miękko.Ziemia poddała się jego stopom, jak poddawała się stopom innych Czerwonych, a czego nie czyniła dla niego od lat.Trawa wznosiła się tam, gdzie stąpnął, krzewy rozsuwały się przed nim, liście miękły i gięły się, gdy biegł między drzewami.Dopiero teraz zawołał, krzyknął, zaśpiewał nie dbając o to, kto go usłyszy.Zwierzęta nie uciekały przed nim jak dawniej; podchodziły, by słuchać jego pieśni; ptaki budziły się, by śpiewać wraz z nim; sarna wyskoczyła z lasu i biegła z nim po łąkach, a on opierał rękę na jej boku.Biegł, aż nie mógł złapać tchu, a przez cały czas nie spotkał żadnego nieprzyjaciela, nie poczuł bólu; znów był całością.Stanął na brzegu Wobbish, naprzeciw ujścia Chybotliwego Kanoe, zasapany, roześmiany, zdyszany.Dopiero teraz zauważył, że krew wciąż cieknie mu z dłoni, którą skaleczył, by przekazać ból białemu chłopcu.Spodnie i koszula zesztywniały od krwi.Ubranie białego człowieka! Nigdy nie było mu potrzebne.Zerwał je z siebie i cisnął do wody.I stało się coś dziwnego: ubranie tkwiło w miejscu.Leżało na powierzchni wody, nie tonąc, nie przesuwając się z prądem w lewo.Jak to możliwe? Czyżby nadal trwał sen? Czyżby nie przebudził się do końca?Lolla-Wossiky zamknął oko.Natychmiast zobaczył coś tak potwornego, że krzyknął ze strachu.Gdy tylko zamknął oko, spostrzegł znowu czarny szum, szeroką wstęgę szumu twardego i nieruchomego.To była rzeka.zbudowana ze śmierci.Otworzył oko i znowu widział wodę.Ale ubranie nadal tkwiło na miejscu.Zamknął oko.Na czarnej powierzchni wokół ubrania błyszczało światło.Rozlewało się, lśniło, oślepiało.To jarzyła się jego własna krew.Teraz spostrzegł, że czarny szum nie był czymś.Był niczym, pustką.Miejscem, gdzie kończyła się kraina i zaczynała nicość.Krańcem świata.Ale miejsce, gdzie skrzyła się jego krew, było niby most nad otchłanią.Nie otwierając oka, Lolla-Wossiky przyklęknął, wyciągnął zranioną krwawiącą dłoń i dotknął wody.Była twarda.Ciepła i twarda.Rozsmarował krew po powierzchni, aż utworzyła platformę.Wczołgał się na nią.Gładka i twarda jak lód, tyle że ciepła, przyjazna.Otworzył oko.Znów zobaczył wodę, ale pod nim przypominała kamień.Tam, gdzie dotknęła jej krew, stała się sztywna i równa.Podczołgał się do ubrania i przesuwał je przed sobą.Popełzł tak na sam środek rzeki i dalej, wznosząc po drodze wąski, jasny most krwi, sięgający drugiego brzegu.To, co robił, było niemożliwe.Chłopiec nie tylko go uleczył.Dokonał czegoś więcej: odmienił porządek rzeczy.To przerażające i cudowne.Lolla-Wossiky spojrzał między dłońmi na wodę.Zobaczył własne jednookie odbicie.Wtedy zamknął oko i pojawiła się całkiem nowa wizja.Lolla-Wossiky zobaczył siebie, jak stoi na polanie i przemawia do stu czerwonych ludzi, do tysiąca ze wszystkich plemion, pięciu tysięcy, dziesięciu tysięcy Czerwonych silnych i zupełnych, wolnych od whisky białego człowieka, od nienawiści Białych.W tej wizji nazywali go Prorokiem, ale on upierał się, że wcale nim nie jest.Był tylko bramą, otwartą bramą.Przejdźcie, mówił, i bądźcie silni, jeden lud, jedna kraina.Brama.Tenska-Tawa.W tej wizji pojawiła się twarz matki i to ona wymówiła te słowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl