[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że myślmówiący koń to najnormalniejsza istota ze wszystkich wokoło!Florian zarżał.Na szczęście dla umysłu Karala i poczucia niższości Floriana trójka przybyłych pozostawała zwykle niewidoczna, oszczędza­jąc energię i poprzestając na przekazywaniu myślmowąrad przez Śpiew Ognia.Karalowi wydawało się, że Vanyel czuł się lekko zraniony jego nerwowością, ale na to nie było rady.On sam nie do końca wiedział, dlaczego Vanyel tak go rozstraja.Może dlatego, że mag heroldów był wszystkim, czym Karal nie był, jednak bez nieco rozdętego poczucia własnej wartości jego po­tomka Śpiewu Ognia.Mogły to być ślady obecnych w pod­świadomości historii o Łowcy Demonów, jakimi karmiono go w dzieciństwie.Mogło to również wynikać z tego, że Vanyel uosabiał wszelkie lęki Karala - dlatego, chociaż młodzieniec pracował już z dziwaczniejszymi osobami, obecność Vanyela okazała się kroplą, która przepełniła kielich.Miał również problemy podobne do tych, z jakimi zmagał się Florian - z wszystkich obecnych był rzeczywiście najzwyklej­szy i - pominąwszy jego dar kanalizowania mocy - pozornie najmniej potrzebny.Nie miał takiego umysłu jak mistrz Levy, nie był magiem jak Sejanes i Śpiew Ognia, nie umiał tłumaczyć starych tekstów jak Tarrn i Lyam ani nie posiadał daru rozbawiania ludzi i pomagania im w znalezieniu rozwiązań swych kłopo­tów jak Srebrny Lis.Jednak to właśnie Srebrny Lis uświadomił mu to, że najbardziej zwykłe cechy czyniły go najcenniejszym dla grupy, w której każdy był niezwykły.- Cieszę się, że tu jesteś, Karalu - powiedział Srebrny Lis następnego dnia, kiedy wspólnie jedli potrawkę.- Ja? - zapytał zaskoczony Karal.- Dlaczego?- Ponieważ twoja siła polega na tym, iż zostałeś postawio­ny wobec wydarzeń i ludzi nie mieszczących się w żadnych normach - i po prostu, bez narzekania, radzisz sobie z nimi.Dajesz przykład nam wszystkim.W końcu, skoro ty sobie ra­dzisz, my też powinniśmy.Karal skrzywił się.- Chyba dotknęło mnie przekleństwo połowicznej pochwa­ły - powiedział.- Wcale nie miałem takiego zamiaru - zaprzeczył gorąco Srebrny Lis.- Chciałem powiedzieć, że znajdujesz w sobie siłę i dobrą wolę, w ten sposób udowadniając reszcie, że powinni być zdolni do tego samego.- Z wielkim skupieniem spojrzał mu prosto w oczy.- Pomagasz nam się skoncentrować i przypo­minasz o istnieniu świata poza tymi murami.W tym raczej wyrafinowanym towarzystwie ukazujesz szerszą perspektywę i pomagasz nam zachować zdrowe zmysły.- Uśmiechnął się równie czarująco, jak Śpiew Ognia.- Na swój sposób, młody przyjacielu, wciąż przypominasz nam o wszystkim, co normalne i dobre w świecie, o tym, co staramy się chronić.Karal zarumienił się - to było wszystko, co mógł zrobić, słysząc takie słowa.On ma rację - wtrącił Altra.- To nie wielcy mistycy i święci wykonują codzienną pracę utrzymania ludzi w wierze - to zwykły kapłan - człowiek dobry, który dobrym pozostanie, nie­zależnie od okoliczności.Zwykli ludzie czują w sercach, że nigdy nie przeszliby prób, na jakie wystawieni są święci, ale jeśli widzą kogoś takiego jak oni sami, kto potrafi przejść te próby, wówczas zaczynają wierzyć, że i im się uda.A co do wielkich - widok zwykłego czlowieka biorącego na siebie ogromne ciężary daje im inspirację do podjęcia się czegoś, czego może w innym przypadku by nie zrobili.Teraz Karal był tak czerwony, że paliła go skóra twarzy.- Na razie jednak mamy duży problem do rozwiązania - powiedział Srebrny Lis, poważniejąc.- Zostało mało czasu.Śpiew Ognia prosił, żebym ci przekazał, iż zdecydowali się jednak użyć kostki z labiryntem.Te słowa natychmiast ochłodziły rumieniec Karala; Karsyta kiwnął głową.Srebrny Lis ujął go pod brodę, spoglądając mu głęboko w oczy, po czym kiwnął głową, jakby zadowolony z tego, co zobaczył.- Wiesz, że to najlepszy wybór - mówił dalej.- Śpiew Ognia twierdzi, że z całego arsenału ta broń może nam przynieść najwięcej korzyści.- Nie wspomniał o ryzyku, lecz nie musiał, gdyż Karal wiedział już, że niebezpieczeństwo związane z wy­korzystaniem tej broni było ogromne - ale dopóki jej nie uru­chomili, nie znali dokładnie jego rozmiarów.Karal kiwnął głową.- Wiedziałem, że najprawdopodobniej znów będę musiał być kanałem.W porządku; tym razem się nie boję.Co dziwne, rzeczywiście się nie bał.- Chciał, żebym ja ci powiedział, abyś był pewien, że nie chce zrzucać na ciebie więcej, niż na każdego z nas.- Ironiczna mina Srebrnego Lisa dopowiedziała resztę - to, czego nie powiedział słowami.Karal wiedział jednak, że Śpiew Ognia nie byłby w stanie skłamać wobec kestra'chern, a Srebrny Lis nie pozwoliłby mu narazić Karala na niebezpieczeństwo większe niż to, które wszyscy dzielili.W pewnym sensie Srebrny Lis ręczył za adepta.Karal niezręcznie wzruszył ramionami.- Labirynt został wybrany już poprzednio, jednak nie mieli dostatecznej informacji, by go uruchomić.Wolę kanalizować moc do czegoś, co zostało uznane za najlepsze.Nie udawał, że rozumie choć połowę z tego, co magowie mówili o urządzeniu zwanym przez nich “kostką z labiryntem”, przypominającym stos odlanych z metalu sześcianów ułożonych raczej przypadkowo jeden na drugim - a którego ośrodek po­zwalał kanalizować energię.Urtho albo nigdy nie zdołał urucho­mić urządzenia tak, by pracowało prawidłowo, albo jego ośrodek już nie działał.W każdym przypadku nikt z obecnych nie umiał uruchomić urządzenia do kanalizowania mocy - więc cała nadzieja spoczęła na Karalu.Mogło ono działać lepiej z żywym kanałem - może właśnie dlatego dotąd nie udawało się go uruchomić.Żyjący kanał mógł podejmować decyzje, martwy przedmiot - nie.Jak inne urządzenia z Wieży kostka nie przypominała z wy­glądu broni.Właściwie była nawet ładna; na jej niebieskiej metalowej powierzchni pojawiła się patyna odbijająca światło w maleńkich tęczach, jak olej lub woda.Jedyną naprawdę dziw­ną cechą arsenału było to, że żadna broń nie przypominała z wyglądu innej.Trudno było wyobrazić sobie, jak ten sam umysł mógł znaleźć tyle tak różnych rozwiązań.- Karalu! - zawołał mistrz Levy z głównej komnaty.- Teleson jest wolny i jest w nim Natoli!Srebrny Lis nie dał Karalowi okazji do wywinięcia się od rozmowy.- Biegnij - powiedział.- Ze mną możesz rozmawiać w każdej chwili, a nie jestem nawet w połowie tak ładny jak Natoli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl