[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poje-chałem do Strasburga, gdzie stacjonował ówcześnie regiment normandzki. W tym miejscupani de Courval spojrzała nań z przerażeniem, ale zdołała się opanować. Udało mi się zain-teresować swoim losem dowódcę tego pułku; ofiarował mi szarżę podporucznika; po rokuznalazłem się z całą formacją w garnizonie Nancy.I tam zakochałem się w kuzynce niejakiejpani de Verquin.uwiodłem tę młodą osobę, miałem z nią syna, a potem niegodziwie ją po-rzuciłem.Słysząc te słowa pani de Courval zadrżała; głuchy jęk wydarł się z jej piersi, ale nie poru-szyła się i siedziała nadal znieruchomiała w fotelu. Ta nieszczęsna przygoda była przyczyną wszystkich moich niedoli.Oddałem dziecko tejbiednej panny do pewnej kobiety, zamieszkałej w pobliżu Metzu, która przyrzekła mi otoczyćje staranną opieką, i po pewnym czasie wróciłem do swojego pułku.Potępiono powszechniemoje zachowanie, a ponieważ owa panna nie pokazała się już więcej w Nancy, spadły namnie oskarżenia o spowodowanie jej zguby.Była tak ładna, że interesowało się nią wielumężczyzn w tym mieście, znalazła więc mścicieli.Musiałem stanąć do pojedynku, zabiłemswego przeciwnika, a potem uszedłem do Turynu razem z synem, którego zabrałem przejeż-dżając w pobliżu Metzu.Dwanaście lat służyłem królowi Sardynii.Nie będę już opowiadał onieszczęściach, których tam doświadczyłem, były doprawdy niezliczone; dopiero porzucającFrancję zaczynamy ją cenić! Tymczasem mój syn rósł i zapowiadał się obiecująco.Poznałemw Turynie pewną Francuzkę, która towarzyszyła jednej z naszych księżniczek wydanej zamąż na tamtejszym dworze; ta czcigodna dama zainteresowała się moją niedolą, ośmieliłemsię więc prosić ją, aby zabrała mego syna do Francji celem wydoskonalenia jego edukacji.Obiecałem, że w ciągu sześciu lat na tyle uporządkuję swoje interesy, że będę mógł przyje-chać po chłopca i zabrać go znowu do siebie.Zgodziła się i zawiozła do Paryża to nieszczę-śliwe dziecię, nie zaniedbując odtąd niczego, co było niezbędne dla jego wychowania, i dono-sząc mi stale o jego postępach.Wróciłem do Francji na rok przed umówionym terminem, pośpieszyłem do owej damy,pełen słodkiej nadziei na spotkanie ze swoim synem, na uściskanie w ramionach tego owocumiłości zdradzonej.ale nadal płonącej w mym sercu. Twój syn już nie żyje  oświadczyłami niespodziewanie ta szlachetna przyjaciółka, zalewając się łzami. Padł ofiarą tej samejnamiętności, która unieszczęśliwiła jego ojca.Zabraliśmy go na wieś; tam zakochał się wpewnej uroczej dziewczynie, której nazwisko przysięgłam utaić; porwany gwałtownym uczu-ciem chciał wydrzeć jej siłą to, czego obrońcą była jej cnota.cios z jej ręki, wymierzony dlaodstraszenia napastnika, ugodził go w serce i spowodował śmierć.32 Pani de Courval zapadła w rodzaj osłupienia, które przez chwilę zdawało się nawet grozićjej życiu; oczy jej znieruchomiały, krew zastygła w żyłach.Pan de Courval, który aż nadtodobrze pojął tragiczny związek między tymi nieszczęsnymi wypadkami, przerwał synowi ipochwycił żonę w ramiona.Odzyskała przytomność i z heroiczną determinacją zawołała: Pozwól mu mówić, jeszcze nie dopełniła się miara mych nieszczęść!Co prawda młody Courval nie zrozumiał zainteresowania tej damy faktami, które doty-czyły jej  jak sądził  tylko pośrednio, ale zgadując coś niezwykłego w zachowaniu małżon-ki ojca, patrzył na nią z wyraznym niepokojem.Pan de Courval ścisnął za rękę syna i odwra-cając jego uwagę od zrozpaczonej Florville, nakazał mu kontynuować opowieść, zatrzymującsię wszelako jedynie przy sprawach najważniejszych i pomijając szczegóły, gdyż jego historiazawiera tajemnicze okoliczności, które trzeba jak najśpieszniej wyjaśnić. Zrozpaczony śmiercią syna  podjął podróżnik  nie mając we Franci j i nikogo, ktomógłby mnie zatrzymać.poza ojcem, którego nie śmiałem jednak odwiedzić, lękając sięjego gniewu.postanowiłem wyjechać do Niemiec: Nieszczęsny ojcze!  zawołał młody Co-urval, zraszając łzami ręce swego rodziciela  zbierz odwagę, błagam cię, pozostają mi doopowiedzenia fakty najokropniejsze. Ledwo przybyłem do Nancy, gdy usłyszałem, że niejaka pani Desbarres.a było to na-zwisko, które przyjęła matka, skoro tylko uwierzyłeś w jej śmierć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl