[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sądzę, żebędzie nam łatwiej w bardziej neutralnym miejscu.Patrzyła na Adama, ponieważ to właśnie zwykle robią ludziew jego obecności; nie są odporni na to poczucie spokoju, któreich ogarnia, gdy on jest w pobliżu.Ta niewidzialna aura pochodziczęściowo z funkcji alfy, a po części wypływa z jego charakteru.- Uważam - powiedział mój mąż, patrząc w zamyśleniu naflagę - że wyjście na miasto jest świetnym pomysłem.***PITEKLucia pokierowała nas do rodzinnej, meksykańskiej knajpki,umiejscowionej przy autostradzie nr 395, gdzie nawet w nocy jestwielu klientów.Nikt nie odezwał się słowem, dopóki niezłożyliśmy zamówień, a kelner przyniósł napoje.Gary zerknął na mnie, sprawdzając, czy chcę zacząćwyjaśnienia.Wzięłam chipsa, zanurzyłam go w salsie i spojrzałamznacząco na Adama.Jeśli to on wszystko opowie żonie Joela, toona na pewno mu uwierzy.Mój wilkołak roztacza wokół siebieaurę autorytetu i nie wygląda na kogoś, kto plecie bzdury.Uniósłbrew, a ja skinęłam mu głową.- Ty opowiedz o wszystkim Lucii - poprosiłam.- Potrafiszująć to tak, że tego typu sprawy nie wydają się bezsensownym bełkotem.Wsuwałam chipsy, jakbym była zagłodzona, co częściowopokrywa się z prawdą, a Adam snuł opowieść o tym, jak szurniętykochanek Christy włamał się do mojego warsztatu i zmienił wognistego, psiego demona z Wysp Kanaryjskich.Połączyłniedawne wydarzenia z legendą, opowiedzianą nam przez Kyle a,i wyszła z tego dosyć prawdopodobna historia.Nie wspomniał o ucieczce Gary ego z więzienia.Jedzenia podano nam zanim Adam skończył.Wcinałam takszybko, jak się dało, bo spodziewałam się, że ta kolacja dobiegniekońca, zanim zdążę się posilić.Lucia może w każdej chwiliwybiec w panice z lokalu, w przekonaniu, że mamy nie po kolei wgłowach.Albo będzie chciała natychmiast odszukać Joela.Musielibyśmy powstrzymać ją, dla jej własnego bezpieczeństwa iznowu inne sprawy stałyby się ważniejsze, niż posiłek.Gary teżnie cackał się z kolacją; może nawet z tych samych powodów, coja.- Zatem - powiedziała Lucia z namysłem - Juan Flores to taknaprawdę wulkaniczne bóstwo, imieniem Guayota, któremuzdaje się, że pańska była żona jest.Kim?.Czymś w rodzajureinkarnacji bogini słońca, którą schwytał i zgwałcił tysiące lattemu?- Trudno w to uwierzyć, prawda? - powiedziałam, przełykając pospiesznie.- Mnie też niełatwo przyszło oswoić się ztą myślą.Sądzę, że dotarło to w pełni do mnie, gdy rzucił we mnieswoim palcem, a ten przetopił dziurę w dachu auta, na którymstałam.Lucia umilkła na chwilę, przyglądając się oparzeniu na mympoliczku.Może nie powinnam była wspominać o tym palcu, alewciąż wracałam do niego myślami.Nikt przedtem nie rzucał wemnie fragmentem własnego ciała.Zwietny, nowy nabytek domojej kolekcji koszmarów.- Uważacie, że tylko dlatego iż pomogłam wam troszkę -kciukiem i palcem wskazującym pokazało owo  troszkę - Floresbędzie się na mnie mścił? Bo ten tutaj - wskazała głowąLaughingdoga - miał sen?- Tak myślałam, gdy Gary opowiedział mi o swoim śnie -odpowiedziałam, odkładając widelec.Już nie byłam głodna.-Sądziłam, że Guayota zechce cię skrzywdzić, bo nam pomogłaś.Jednak teraz uważam, że skoro zabiłam człowieka, do którego byłprzywiązany jeden z jego tibicenów, to będzie musiał znalezćsobie nowego.Nieśmiertelny tibicen, przywiązany do śmiertelnika, którypochodzi z krainy, gdzie wulkan użyzniał glebę, z której ludzieczerpali pokarm; to ma sens.- Myślę, że jako duch wulkanu z Wysp Kanaryjskich, Guayota, potrzebuje potomka mieszkańców Wysp, by stworzyćfizyczną postać tibicena.Może właśnie dlatego odszukał Joela, bojego rodzina wywodzi się z tego miejsca.Jeszcze nie uciekła.Adam rzucił mi spojrzenie pod tytułem:  kiedy doszłaś dotakich wniosków?.- Może to przez nas - ciągnęłam.- Ale nie możesz dodzwonićsię do Joela, a Guayota jest duchem, bożkiem, demonem, czyczymś w tym rodzaju z Wysp Kanaryjskich.To może być zbiegokoliczności.Mój brat wie co nieco o duchach zamieszkującychgóry.Gary dziwnie reagował na każdą wzmiankę o naszympokrewieństwie.Nie wiedziałam, czy jest zadowolony, czy nie,lub może jedynie zaskoczony.Zignorowałam go i kontynuowałammyśl.- Wyjaśnił nam, że Guayota potrzebuje połączenia z domem,by móc normalnie funkcjonować poza nim.Uważam, że psy sątym łącznikiem.Jeden z nich jest martwy, więc musi go zastąpić.Przypadkiem jest jedynie to, że to was poprosiłam o pomoc wsprawie psów.Jeśli istnieje jakieś głębszy związek pomiędzypochodzeniem Joela, a duchem wulkanu, to zamiłowanie mężaLucii do psów może być czymś naturalnym. - Jestem głęboko przekonana, że twój mąż idealnie nadajesię na tibicena, a w Tri-Cities nie ma raczej zbyt wielu potomkówKanaryjczyków.Sądzę, że porwał Joela i zmusi go, by stał się jegotibicenem.Lucia zbladła, wyciągnęła komórkę i wybrała numer.Nieusłyszeliśmy nawet nagrania z poczty głosowej, a jedynie głosoznajmiający, że abonent jest nieosiągalny.Rozładował mu siętelefon albo wyjął baterię, bądz też zniszczył aparat.- To dosyć nieprawdopodobna opowieść - dodałam.-Przysięgam, że znajdujesz się w rzeczywistymniebezpieczeństwie.Zrozumiem, jeśli nam nie uwierzyłaś, alesądzę, że powinnaś za kilka dni znalezć bezpieczną kryjówkę, dochwili, gdy zniszczymy Guayotę.- Nie jestem pewien, czy to w ogóle możliwe - wymamrotałLaughingdog, a ja kopnęłam go za to w kostkę pod stołem.Trzęsącymi się rękami włożyła telefon do torebki.- Mieszkam w mieście, gdzie żyją wilkołaki i nieludzie.Niewiele potrzeba, by uwierzyć też w bożka wulkanu.Otarła opuszkami palców skórę pod oczami.- Moje psy polubiły cię.To wydawało się być bez związku z sytuacją, ale wcale taknie było.- Nie chcę wam wierzyć, bo jeśli to prawda, to ten potwór ma w szponach mojego męża - uśmiechnęła się do mnienieznacznie i zachrypniętym głosem spytała: - Jak mogę mupomóc?- Nie wiemy - odezwał się Adam.- Szukamy rozwiązania.Wpierwszej kolejności trzeba zabrać panią w bezpieczne miejsce.Popatrzyła na niego badawczo, a potem spojrzała na mnie.-Dobrze - zgodziła się.- Muszę wpaść do domu, dołożyć psomdodatkowe porcje karmy i spakować parę rzeczy.Będę teżmusiała karmić je raz dziennie.Nawet gdybym znalazła kogoś doopieki - co byłoby trudne, bo mamy beznadziejny przypadek wkenelu rehabilitacyjnym - to nie mogę narażać innych naniebezpieczeństwo.- Rozumiemy - powiedział Adam.Rozdział 10PITEKTym razem psy też nie szczekały, gdy zajechaliśmy pod ichdom.Zanim Adam stanął SUVem za autem Lucii, już zdążyła zniego wysiąść.Wyskoczyłam z samochodu, żeby nie weszła dodomu sama i wywęszyłam to.- Krew - rzuciłam cicho Adamowi, zatrzasnęłam drzwi SUVai podbiegłam do Lucii.- Poczekaj - złapałam ją kilka metrów przed drzwiami.-Szzzz - nic nie słyszałam, ale ON był tutaj.Może wciąż jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl