[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZnalazÅ‚em jeden dÅ‚uższy kawaÅ‚ek i posÅ‚użyÅ‚em siÄ™ nim jak laskÄ…, skaczÄ…c z jego pomocÄ….Ból i zmÄ™czenie tak mi dokuczaÅ‚y, że spocony, czujÄ…c mdÅ‚oÅ›ci, musiaÅ‚em odpoczywać po każdym kroku.WÄ…ska plaża byÅ‚a bardzo maÅ‚a i nie mogÅ‚em zajść daleko.ResztÄ™ wysepki pokrywaÅ‚y skaÅ‚y, na które nie zdoÅ‚aÅ‚bym siÄ™ wspiąć.Mimo to przyciÄ…gaÅ‚em do siebie i ukÅ‚adaÅ‚em w stos te kawaÅ‚ki drewna, do których mogÅ‚em siÄ™gnąć, a później usiadÅ‚em przy nim.Na razie nie wiedziaÅ‚em, jak mam je powiÄ…zać.Gdybym miaÅ‚ nóż, mógÅ‚bym pociąć ubranie na paski i zwiÄ…zać je.Lecz nóż także znikÅ‚, a na skaÅ‚ach nie rosÅ‚a winna latoroÅ›l, której pÄ™dami mógÅ‚bym siÄ™ posÅ‚użyć.Ale gdybym zdjÄ…Å‚ skórzany kaftan, który nosiÅ‚em pod kolczugÄ…, żeby nie ocieraÅ‚a mi piersi i ramion, zdoÅ‚aÅ‚bym zrobić zeÅ„ coÅ› w rodzaju tÅ‚umoka.Czy zapewni mi oparcie, jeżeli wypcham go najsuchszym drewnem? Czy w ogóle utrzyma siÄ™ na wodzie?Wszystko wokół siebie widziaÅ‚em jak przez mgÅ‚Ä™; nie myÅ›laÅ‚em już logicznie.UczepiÅ‚em siÄ™ niejasno pewnego pomysÅ‚u, nie wiedzÄ…c, czy jest coÅ› wart.Bardzo chciaÅ‚o mi siÄ™ pić.Powoli doczoÅ‚gaÅ‚em siÄ™ do miejsca, gdzie rzeka omywaÅ‚a żwir, i nabraÅ‚em rÄ™kÄ… tyle wody, ile mieÅ›ci siÄ™ we wnÄ™trzu dÅ‚oni.MusiaÅ‚em to powtarzać wiele razy, nim zaspokoiÅ‚em pragnienie.Później ochlapaÅ‚em sobie twarz.Skóra twarzy byÅ‚a gorÄ…ca w dotyku i ciasno napiÄ™ta.PomyÅ›laÅ‚em, że na pewno mam gorÄ…czkÄ™.Znów zaczÄ…Å‚em po omacku rozpinać kolczugÄ™.ZrobiÅ‚em wiele przerw, zanim jÄ… zdjÄ…Å‚em.Teraz nie byÅ‚o mi już zimno, tylko gorÄ…co.tak gorÄ…co, że chciaÅ‚em wskoczyć w chÅ‚odne wody rzeki.Dlaczego zdjÄ…Å‚em kolczugÄ™.co takiego miaÅ‚em zrobić? SiedziaÅ‚em wpatrujÄ…c siÄ™ w leżące na kolanach faÅ‚dy metalowej siatki, usiÅ‚ujÄ…c przypomnieć sobie, czemu to byÅ‚o aż tak ważne.Kaftan.SzarpnÄ…Å‚em zatrzaski skórzanego kaftana.MuÂszÄ™ zdjąć kaftan.Ale teraz nawet najmniejszy ruch staÅ‚ siÄ™ dla mnie za trudny i wymagaÅ‚ tak wielkiego wysiÅ‚ku, że ciężko dyszaÅ‚em pomiÄ™dzy próbami uwolnienia siÄ™ od tej części stroju.Pić.woda.potrzebujÄ™ wody.Znowu wlokÅ‚em siÄ™ po plaży, kaleczÄ…c dÅ‚onie o ostry żwir, lecz zdoÅ‚aÅ‚em dotrzeć do rzeki.ZanurzyÅ‚em rÄ™ce w wodzie.A z odmÄ™tów wynurzyÅ‚ siÄ™ koszmarny potwór!DÅ‚ugie kÅ‚y sterczaÅ‚y w szeroko rozwartej ogromnej paszczy, gotowej poÅ‚knąć mnie w mgnieniu oka.Przez chwilÄ™ widziaÂÅ‚em tylko tÄ™ paszczÄ™ i ostre zÄ™by w jej wnÄ™trzu.CofnÄ…Å‚em siÄ™ gwaÅ‚townie, rozdzierajÄ…c ranÄ™ i straciÅ‚em przytomność.-.obudź siÄ™!- Kyllan?- Obudź siÄ™! Dussa, pozwól mu siÄ™ obudzić!ChÅ‚odna wilgoć na mojej twarzy.Ale ów natrÄ™tny krzyk rozbrzmiewaÅ‚ w moim umyÅ›le.- Kyllan?- Obudź siÄ™! JeÅ›li chcesz żyć, obudź siÄ™!To nie byÅ‚ Kyllan ani Kaththea.Nie znaÅ‚em dotkniÄ™cia tego umysÅ‚u.ByÅ‚ to wysoki, ostry gÅ‚os, raniÄ…cy mój mózg tak, jak pewne dźwiÄ™ki raniÄ… uszy.UsiÅ‚owaÅ‚em od niego uciec, lecz trzymaÅ‚ mnie mocno.- Obudź siÄ™!OtworzyÅ‚em oczy, mimo woli oczekujÄ…c tamtego potwora z rzeki.Zamiast niego zobaczyÅ‚em owalnÄ…, jasnoskórÄ… twarz, wokół której schÅ‚y kosmyki srebrnych wÅ‚osów zamieniajÄ…c siÄ™ w chmurÄ™ jedwabnej przÄ™dzy.- Obudź siÄ™!CzyjeÅ› rÄ™ce ciÄ…gnęły mnie do góry.- Kto.co.?Dziewczyna spoglÄ…daÅ‚a przez ramiÄ™, jakby i ona lÄ™kaÅ‚a siÄ™ czegoÅ›, co mogÅ‚o wynurzyć siÄ™ z rzeki.Na jej twarzy malowaÅ‚ siÄ™ niepokój.Niewiele z tego rozumiaÅ‚em i kiedy Kroganka przeniosÅ‚a znów na mnie spojrzenie, wyraźnie spochmurniaÅ‚a.Jej myÅ›li byÅ‚y niczym ostre noże, których ukÅ‚ucia zmusiÅ‚y mój opieszaÅ‚y mózg do dziaÅ‚ania.- Mamy maÅ‚o czasu.Oni zawarli umowÄ™, a ty masz być zapÅ‚atÄ…! Czy chcesz, żeby wydano ciÄ™ tamtymiZamrugaÅ‚em oczami.PonaglajÄ…cy ton jej myÅ›li obudziÅ‚ we mnie instynkt samozachowawczy, który zmusza czÅ‚oÂwieka do akcji nawet wtedy, kiedy Å›wiadomość siÄ™ wyÅ‚Ä…cza.Niezdarnie próbowaÅ‚em reagować na jej szarpniÄ™cia, peÅ‚zÂnÄ…c jakoÅ› za niÄ…, gdy tak ciÄ…gnęła mnie i popychaÅ‚a w stronÄ™ rzeki.Później przypomniaÅ‚em sobie coÅ› i spróbowaÅ‚em wyrwać siÄ™ dziewczynie.- Potwór.tam jest potwór.Zacisnęła tylko uÅ›cisk i w myÅ›li gwaÅ‚townie zareagowaÂÅ‚a: - Już nie.BÄ™dzie mi posÅ‚uszny.Musisz siÄ™ oddalić, zanim tamci przyÅ›lÄ… po ciebie.Tak wielka byÅ‚a jej determinacja, że zgasiÅ‚a iskrÄ™ buntu w moim umyÅ›le i poczoÅ‚gaÅ‚em siÄ™ dalej.Później znalazÅ‚em siÄ™ w wodzie.- Na plecy! Przewróć siÄ™ na plecy! - rozkazaÅ‚a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]